Ucząc się języka, podążamy drogą do sukcesu, stopniowo
zbliżając się do naszego celu. Cel może być różny, czasem wystarcza nam
znajomość języka na poziomie komunikatywnym. Im większe są jednak nasze
ambicje, tym bardziej marzy nam się, aby mówić jak najlepiej, najnaturalniej,
najswobodniej i wreszcie – aby mówić jak native speaker. Ale, czy to w ogóle
możliwe?
Znam pewną kobietę, która około 20 lat temu zamieszkała wraz
ze swoją rodziną w Polsce. Przedtem mieszkali w Kazachstanie, gdzie mówili
tylko po rosyjsku. Obecnie, po 20 latach, jej polski jest daleki od ideału –
myli gramatykę, nie zna wielu słów, często posiłkuje się słowami rosyjskimi, ma
wyraźny wschodni akcent (tak na marginesie – bardzo przyjemny). Nie ma
natomiast najmniejszych problemów z rozumieniem i funkcjonowaniem w
społeczeństwie, co więcej – jest bardzo komunikatywna, przedsiębiorcza i
załatwi każdą sprawę :)
Na studiach miałam dwóch wykładowców, którzy są jedynymi
osobami mówiącymi w języku obcym jak rodzimi użytkownicy, jakie spotkałam w
moim życiu. Jedna to Bułgarka, która studiowała filologię słowiańską w Sofii,
bo chciała się nauczyć polskiego, zakochawszy się w piosenkach Czerwonych Gitar.
Wyjechała do Polski, w której mieszka do dziś, jest cenionym wykładowcą i
każdy, kto nie wie jak się nazywa, myśli, że jest Polką. Druga osoba, to
Albańczyk, świetny i sympatyczny wykładowca, który skromnie twierdzi, że
niemożliwe, że brzmi jak Polak, ale tak jest. Z kolei mój lektor języka
albańskiego, też Albańczyk, będący od ponad 10 lat w Polsce, śmiał się, że wystarczy,
że powie dzień dobry i już go pytają z
jakiego jest kraju, co nie zmienia faktu, że – choć myli czasem przypadki –
mówi świetnie. Nie pamiętam, żeby nie znał jakiegoś słowa, zna zwroty slangowe,
potoczne i mówi swobodnie.
Na koniec, spróbujmy sobie wyobrazić Chińczyka, który mówi
po polsku jak Polak. Trudne, prawda? Chyba, że jest to osoba mająca rodzica
Polaka lub mieszkająca w Polsce od dziecka.
Jakie płyną wnioski z tych historii? Po pierwsze – jest możliwe, aby mówić jak native speaker.
Świadczą o tym historie moich wykładowców. Oboje nie mają polskich korzeni,
oboje zaczęli uczyć się polskiego dopiero na studiach, oboje mówią teraz jak
Polacy. Oboje także mieszkają od wielu lat w Polsce, co także jest istotne. Nie
mogę wyobrazić sobie sytuacji, w której ktoś mówi jak native speaker, nie
mieszkając jakiś czas w danym kraju. Choć nie twierdzę, że to niemożliwe.
Niemożliwe nie istnieje. Ważne jednak, że sam wyjazd zagraniczny nie wystarczy –
bez naszej pracy i chęci możemy nic nie osiągnąć podczas takiego wyjazdu. Wiem
o tym z własnego doświadczenia, świadczy o tym także historia pani, która
mieszka 20 lat w Polsce. Myślę, że jej polski nie jest dobry, dlatego że ona
sama nigdy do tego nie dążyła. Zatrzymała się na poziomie, który umożliwia jej
bezproblemowe funkcjonowanie w Polsce i to jej wystarcza.
Czyli tak – można mówić jak native speaker, trzeba jednak
włożyć w to sporo pracy i tego chcieć. Ale to nie wszystko – nie każdy ma takie same predyspozycje do
tego. Jedną z najważniejszych kwestii związanych z mówieniem jak native
speaker jest wymowa. W nauce języka „zdolności językowe” są mitem – każdy może
się nauczyć języka. Jest jednak coś takiego jak predyspozycje, które mają
szczególne znaczenie w kwestii wymowy.
Predyspozycje wiążą się z naszymi indywidualnymi warunkami – czy mamy słuch
muzyczny, łatwo czy trudno nam rozróżniać dźwięki, jakie są możliwości naszego
aparatu mowy – a także z tym, jaki jest nasz rodzimy język. Każdy język ma inny
zasób dźwięków, np. język albański posiada th
i dh, które odpowiadają bezdźwięcznej
i dźwięcznej wymowie angielskiego dźwięku th.
Mają także uderzeniowe r, takie jak w
języku angielskim po samogłoskach. To sprawia, że Albańczycy mówią naprawdę
świetnie w języku angielskim. Nie tylko w nim zresztą. Ale nawet jeśli dobrze
wymawiamy słowa, zdradzi nas akcent.
W języku serbskim żaden dźwięk nie powinien być kłopotliwy dla Polaka, ma on
jednak aż cztery rodzaje akcentów – krótki opadający, krótki rosnący, długi
opadający i długi rosnący. Język serbski brzmi dzięki temu melodyjnie i
wyjątkowo, obcokrajowcy mają jednak z tym duży problem. Do fonetycznych
problemów dochodzi także akcent zdaniowy – intonacja, która często jest
specyficzna dla danego języka. Na Bałkanach np. istnieje tendencja do kadencji
w pytaniach. Oznacza to, że pytania często nie kończą się wzrastającą
intonacją, jak to jest w języku polskim, lecz opadającą.
Wymowa i akcent – choć najbardziej rzucające się w oczy, a
raczej w ucho – nie są jednak jedynymi kwestiami, które zdradzają uczących się
języka. Każdy język jest inny – to wiemy – dla każdego języka istnieje więc
odrębny zasób wykrzyknień, wtrąceń,
np. Polak, który się uderzył, powie Ał!
, Bułgar – Oh!, co śmieszy mnie do
teraz :) Do tego dochodzi słownictwo potoczne. Poza tym, każdy język ma
charakterystyczne dla siebie konstrukcje czy częściej używane zwroty. Można zbudować poprawne gramatycznie
zdanie, które jednak nie będzie naturalne dla danego języka, po prostu jego
rodzimy użytkownik powiedziałby to inaczej. Język pełen jest takich niuansów i
zawiłości. Nigdy nie zapomnę, jak mój kolega, z pochodzenia Ukrainiec, rozbawił
wszystkich, mówiąc „Śniło mi się, że otrzymałem trójkę”:)
Jeśli więc chcesz mówić jak native – to możliwe! Musisz
jednak włożyć w to bardzo dużo pracy, nie zrażać się historiami osób, które
mieszkają w Polsce bardzo długo i nie mówią jak Polacy, ćwiczyć wymowę, akcent
i intonację, uczyć się języka potocznego i naturalnych dla rodzimych
użytkowników konstrukcji. Nie tłumacz dosłownie, zastanawiaj się, jak
powiedziałby to native speaker. Zwracaj uwagę na wtrącenia, wykrzyknienia.
Jeśli jednak akcent zawsze był dla Ciebie zmorą, a próbując
mówić jak native speaker brzmisz raczej śmiesznie lub czujesz się głupio,
odpowiedz na pytanie:
Czy muszę mówić jak native speaker?
Wszyscy, którzy chcą się nauczyć języka naprawdę dobrze, na
pewno marzą w głębi duszy, że pewnego dnia ktoś nie pozna, że nie są rodzimymi
użytkownikami języka. To bardzo piękne marzenie, ale myślę, że nie powinno się robić z tego priorytetowej
kwestii. Warto się starać, ale nie można robić tego na siłę, gdyż wymuszony
akcent nigdy nie brzmi dobrze. Ważniejsze od tego, aby mówić z akcentem, jest
to, by dobrze wymawiać, mieć bogaty zasób słownictwa, mówić dobrze gramatycznie
i swobodnie. Nie wtydźmy się akcentu, inny akcent nikomu nie będzie
przeszkadzał, może być wręcz uroczy, przyjemny i ciekawy. Z innym akcentem jesteśmy w pewien sposób wyjątkowi :) Myślę,
że funkcjonuje mylne myślenie, że nie można powiedzieć, że zna się dobrze język
lub świetnie się w nim mówi, gdy akcent jest daleki od ideału. To błąd. Można mówić świetnie w obcym języku, mając
polski akcent. Nic w tym złego.
Aby mnie dobrze zrozumiano – nie zniechęcam do dążenia do
mówienia jak native speaker. Wręcz przeciwnie, sama staram się w jakiś sposób
do tego dążyć. Apeluję jednak o zdroworozsądkowe podejście do tej kwestii, a
dokładniej do kwestii akcentu. Ćwiczmy
wymowę, bo jest niezbędna, aby ktokolwiek nas zrozumiał. Uczmy się także naturalnych dla rodzimego
użytkownika konstrukcji, wtrąceń, słownictwa i wyrażeń potocznych. Nie
dość, że to przyjemne, to jeszcze sprawia, że nasz język jest bardziej żywy,
naturalny, nie taki „książkowy”. Podchodźmy
jednak z dystansem do idealnego akcentu. Jeśli bardzo nam na nim zależy –
ćwiczmy, ale pamiętajmy – nic na siłę. Obcy akcent nie powinien być powodem do
wstydu.
Troszkę ten post wyszedł chaotyczny, bo w miarę pisania
ciągle okazywało się, że jeszcze coś chcę dodać. Mam jednak nadzieję, że ten drobny
chaos nie zaburzy tego, co chciałam przekazać :) Co sądzicie na ten temat?
Pragniecie mówić jak native speaker czy może jest to dla Was bez znaczenia?
Mi podoba się podejście ze strony antimoon.com http://www.antimoon.com/how/pronuncgood.htm i sądzę, że powinniśmy dążyć do tego aby nasza wymowa była czysta i przyjemna dla native speakerów nawet jeśli mamy akcent, ważne żeby on nie utrudniał komunikacji i odbioru.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomek
P.S. Autor tej strony jest przykładem dobrego prawie idealnego akcentu, nabytego bez mieszkania w kraju docelowym języka (opieram swoją opinię na opiniach native'ów)
Wymowa Tomasza Szynalskiego jest naprawdę imponująca. W ogóle bardzo inspirująca strona, fajnie, że ją podesłałeś :) I kolejny raz sprawdza się to, że jeśli nie mogę sobie czegoś wyobrazić, to nie znaczy, że to niemożliwe (mówię o mówieniu jak native i konieczności mieszkania jakiś czas w kraju). Cudowne jest to, że jeśli chodzi o naukę języka, okazuje się, że prawie wszystko jest możliwe. Nie ma nic bardziej inspirującego, niż takie historie.
UsuńNigdy nie dążyłam do tego aby mówić jak native. Chociaż w kwestii słownictwa i swobody wypowiedzi byłoby miło ;) Jednak przy akcencie bym się nie upierała. Oczywiście należy wymawiać wyrazy poprawnie, aby być dobrze zrozumianym. Poza tym w wielu językach jest tak, że mamy wiele akcentów w zależności od regionu. Może się więc zdarzyć, że większość mieszkańców wcale nie mówi z "oficjalnie" przyjętym akcentem (np. w angielskim).
OdpowiedzUsuńTo prawda z tą wielością akcentów, choć myślę, że każdy mówiący po angielsku od razu zauważy, że nasz akcent jest polski/wschodnioeuropejski, a nie jest żadnym z akcentów użytkowników angielskiego. Może się to jednak zdarzyć w innych językach. Kiedyś pewien Albańczyk myślał, że jestem z Kosowa. Nie jest to największy językowy komplement, ale ja byłam wtedy przeszczęśliwa :)
UsuńPrawda. Inaczej jest z akcentem wewnątrz danego języka, a obcym. Ten drugi zdecydowanie łatwiej rozpoznać. Chociaż mi zdarzyło się, że native był w kropce. Wiedział, że nie jestem Francuzką. Jednak, nie był w stanie rozpoznać z jakiego kraju jestem ;)
Usuń"Nie tłumacz dosłownie" to bardzo podstawowa rzecz, jeszcze długo przed mówieniem jak native. Dosłownie tłumaczenie będzie w większości języków brzmiało bardzo sztucznie (może za wyjątkiem paru bardzo zbliżonych do naszego ojczystego, ale i tu można się naciąć na idiomy). Trzeba jak najwięcej czytać, słuchać, rozmawiać jeżeli mamy możliwość, i myśleć w języku w którym mówimy - wtedy nawet nie przyjdzie nam do głowy użyć tłumaczonej polskiej konstrukcji gramatycznej.
OdpowiedzUsuńA co do wymowy, ćwiczenie oficjalnej, "radiowej" wymowy na pewno ma sens - ale mówić jak człowiek na ulicy, do tego zabierajmy się dopiero po opanowaniu tej oficjalnej wersji.
Przy czym jest to. owszem, fantastyczna sprawa, w pełni opanować wymowę języka który kochamy :)
Myślenie w obcym języku, które nazwałabym raczej mówieniem bez układania w głowie zdań, tłumacząc je z polskiego, wydaje się dla wielu osób czymś ogromnie trudnym. Tymczasem odpowiednia nauka może sprawić, że nawet na najniższym poziomie biegłości będzie to możliwe i wręcz naturalne. Bez tego swoboda wypowiedzi nie jest możliwa. Pozdrawiam! :)
UsuńJa ucze sie japonskiego, mieszkam i studiuje chwilowo w Japonii i... nawet juz nie probuje brzmiec po japonsku jak native speaker. I tak kazdy, kto mnie widzi, na pierwszy rzut oka widzi, ze Japonka to ja raczej nie jestem ;). I w jakis 70% przypadkow przechodzi na angielski. Akurat pod tym wzgledem strasznie mnie ten pobyt tu zdemotywowal... Mam wrazenie, ze to taka "sztuka dla sztuki" - jasne, moge sie starac, ale tylko i wylacznie dla wlasnej satysfakcji. Moze kiedys, po powrocie, znow sie zmotywuje, ale poki co - odpuszcze sobie ;).
OdpowiedzUsuńA co do tych trudnych do wyobrazenia Chinczykow - poznalam kiedys 2 Japonki, ktore mowily po Polsku idealnie. Obcy akcent mialy tak minimalny, ze gdyby nie bylo widac, ze nie sa Polkami, to pewnie nie zauwazylabym w nim niczego dziwnego. Mozna :).
Piszesz o ważnej kwestii, którą ja zupełnie pominęłam – czasem zdradza nas po prostu wygląd :)
UsuńRozumiem demotywację z powodu przechodzenia na angielski. Strasznie mnie denerwowało, że młodzi Bułgarzy chcieli rozmawiać po angielsku, ciesząc się, że mogą się pochwalić swoją znajomością. Niektórym osobom trzeba było kilka razy powtarzać „Chcę mówić po bułgarsku!” :) A wśród Japończyków język angielski jest zapewne dużo bardziej rozpowszechniony. Szkoda, że czasem nie wspiera się obcokrajowców, którzy uczą się innego języka. Myślę, że Polacy też ich nie doceniają. Albo śmieją się z błędów, albo pytają się „Po co ci w ogóle polski?”, albo przechodzą na angielski, bo po co się męczyć. W tym względzie idealni są Albańczycy. Cieszą się z każdego „Dzień dobry, nazywam się Marysia, uczę się języka albańskiego” :)
Zanim poznałam moich wykładowców, myślałam, że nie można mówić jak native. Szkoda, że nie poznałam tych Japonek :)
To prawda, przechodzenie na angielski może być zmorą dla chcącego ćwiczyć w obcym języku. Ja w polskim staram się tego nie robić, bo gdyby osoba pytająca chciała rozmawiać po angielsku spytała by po angielsku, a jednak stara się komunikować po polsku, więc tym bardziej trzeba wspierać te wysiłki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomek
Wykladowcow mówiących dobrze po polsku w sumie zazdroszczę. Mam jednego Dunczyka, który polski strasznie kaleczy. A wątpię, że to dlatego, ze zna jeszcze chiński ;-)
OdpowiedzUsuńMnie chyba daleko do wymowy tubylców, ale moja nauczycielka zawsze twierdziła, że mam akcent jak Murzyn z Bronksu ;-)
Zdravim,
Adam!
Mówić jak Murzyn z Bronxu też trzeba umieć :) Jak widzę, uczysz się także czeskiego, zatem zdravim i ja! :)
UsuńZnam Francuzkę, która mówi po rosyjsku jak rodowita moskwianka. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Dziewczyna mieszkała w Moskwie wcale nie długo - dwa lata. Mówi biegle, bezbłędnie i bardzo po-moskiewsku. Ale ona jest naprawdę mądra, skończyła Oxford :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że dla Francuzki to nie lada wyczyn. Ale jak widać, można pozbyć się francuskiego akcentu, który jest przecież bardzo silny, i stać się prawdziwą moskwianką ;)
UsuńPewnie, że możliwe. Kwestia praktyki. Pozdrawiam.:)
OdpowiedzUsuńChciałabym mówić jak Bułgarzy, ale do tego jeszcze długa droga. Zauważyłam, że są słowa, których uczę się non stop, szczególnie te, które zaczęłam się uczyć w Polsce. Natomiast słowa usłyszane od Bułgarów zapamiętuję za pierwszym razem z poprawnym akcentem.
OdpowiedzUsuńNajciekawsze jest gdy "przejmuję" bułgarski danej osoby. W biurze byłam z księgową, która bardzo "żywo" mówiła. I po jakimś czasie i ja zaczęłam tak mówić. Natomiast w domu, jedna osoba klnie jak szewc i z czasem i ja zaczęłam klnąć.
Z innej beczki, jakie są Twoje reakcje, gdy Ciebie ktoś wystraszy albo nagle zada jakieś pytanie? Ja reaguję niestety po polsku. To pokazuje jak ciekawie działa nasz mózg!
reakcje np. wystarszyc
Zdarza mi się odpowiadać coś mechanicznie po polsku, albo w bułgarskim zdaniu wtrącić np. "ale" :) No i oczywiście, gdy się uderzę czy zdenerwuję, to na usta cisną mi się tylko polskie słowa ;)
UsuńTak zupełnie szczerze, jak zaczynałem uczyć się hiszpańskiego, w życiu nie pomyślałem, żeby mówić jak Hiszpan. I nie wiem czy to, co usłyszałem w Hiszpanii, to miało mnie po prostu zmotywować i być miłe, czy co, ale ludzie pytali się mnie czy uczyłem się języka w Hiszpanii, czy może tu mieszkam. Jak bardzo byli zdziwieni, gdy im powiedziałem, że uczyłem się w Polsce i to jeszcze sam. Z mojej strony to wygląda tak, że ja chyba mam gdzieś wpisane naturalnie, że akcent ma być jak najbardziej zbliżony. Nie znaczy to, że się do niego zmuszam. Po prostu staram się jak najbardziej naśladować rodzimych użytkowników, a kluczem jest chyba to, by sposób, w jaki mówimy w obcym języku, wydawał się nam jak najbardziej dziwny - z tego względu, że jest dla nas obcy.
OdpowiedzUsuń