Przejdź do głównej zawartości

1000 słów – cudowna metoda?

Czy metoda 1000 słów jest dobrą metodą na naukę języka?


Jak wynika z badań, nauczenie się 1000 najczęściej używanych słów pozwala zrozumieć dany język w ok. 80%! Mało? Na innej stronie przeczytamy, że znając 1000 najpopularniejszych słów zrozumiemy 99% docierających do nas komunikatów, gdyż słów, których się nie nauczyliśmy, nasz mózg nauczy się sam na podstawie kontekstów. Obiecujące. Tylko ile to ma wspólnego z rzeczywistością?

Czytając takie zapewnienia, aż chce się w nie wierzyć. Wystarczy się trochę pomęczyć i będziemy znali bazę języka, która pozwoli nam na zrozumienie większości tekstu i będzie podstawą do dalszej nauki. Świetne! Przecież to logiczne – tych słów najczęściej się używa, więc my, znając je, będziemy mogli się bez problemu komunikować. A czy właśnie komunikacja nie jest naszym podstawowym celem? Czy zatem nie pozostało nam nic innego niż poszukanie list i uczenie się słówek? Nie. A dlaczego nie?



1. Co z gramatyką? Oczywiście jest to kwestia dyskusyjna, są bowiem osoby, które uważają, że gramatyka nie jest potrzebna do szczęścia. Wierzę w taką możliwość (choć ja sobie tego nie wyobrażam), jednak na pewno nie w początkowej fazie nauki. Ktoś może powiedzieć, że nie musimy znać gramatyki, aby z kontekstu domyślić się, jaki to czas, liczba, przypadek czy stosunek mówiącego do treści. Ja jednak myślę, że nawet podstawowa znajomość gramatyki daje nam ogromne oręże. Naprawdę wierzę w moc kontekstu, ale jest to zawsze ostatnia rzecz, której się chwytamy, nie znając czegoś. Po co odbierać sobie umiejętność umiejscowienia komunikatu w czasie i odniesienia go do stosunku mówiącego?

2. Co z utartymi zwrotami? Takie już piękno języka, że nie jest zawsze dosłowny i oczywisty. 1000 słów pomoże nam zrozumieć zdanie „I want to eat your sandwich”, ale już nie „He takes a firm stand”. Ktoś powie – ale nikt nie wymaga, żeby na poziomie komunikacyjnym znało się takie związki frazeologiczne. To prawda, są jednak takie zwroty, jak: „ in two years’ time” (za dwa lata), „in a manner of speaking” (w pewnym sensie, poniekąd), „It’s on me” (Ja stawiam). Nie są to wymyślne zwroty, powiedziałabym nawet, że na poziomie komunikacyjnym jak najbardziej standardowe. 

3. Zrozumieć 80% słów w zdaniu nie oznacza rozumieć zdania w 80%. To już ściśle wiąże się z dwoma pierwszymi punktami, warto jednak to osobno zaznaczyć.

4. Co innego zrozumieć tekst czytany, co innego się komunikować. Czytając możemy się zastanowić, dłużej pomyśleć, wysilić mózg do rozumienia z kontekstu. Przy bezpośrednim kontakcie jest to utrudnione. Nie dość, że dochodzi akcent i intonacja u naszego rozmówcy, więc mamy zwiększony problem ze zrozumieniem, to jeszcze z założenia komunikacja wymaga mówienia od nas. Mamy w głowie 1000 słów – świetnie. Spróbujmy jednak szybko skleić z nich zrozumiałe zdania – to wcale nie jest takie proste.

5. To świetny sposób na zabicie przyjemności z nauki języka. Suche wkuwanie 1000 słów bez kontekstu – nie ma nic przyjemniejszego ;) A tak na serio, propagatorzy tej metody (czyt. Ci, którzy chcą na niej zarobić) twierdzą, że nie ma przyjemniejszej i łatwiejszej metody na szybką naukę języka. Ja jednak myślę, że jest zupełnie odwrotnie – to mało kreatywne sprowadzenie nauki języka do wkuwania. Dam Ci listę, naucz się jej na blachę, będziesz się swobodnie komunikować. Tymczasem to tak nie działa. Widzimy tu też mały paradoks – na tę metodę „łapią się” najczęściej ci, którzy mają z nauką języka problem, ale z różnych powodów chcą się go nauczyć. Tymczasem właśnie ta metoda może utwierdzić ich w przekonaniu, że nauka języka jest nudna i mozolna, bo po wkuciu 1000 słów i tak nie będzie efektów.



Zdaję sobie sprawę, że w każdym z powyższych punktów można mi zarzucić przesadę. Bo przecież jest kontekst, można słówek uczyć się na różne sposoby i jednocześnie oglądać filmy, dużo czytać, starać się rozmawiać, zaktywizować się, a – jak pewnie dodaliby jeszcze zwolennicy metody – właśnie te słowa są najczęściej używane, więc po co na początku uczyć się innych. Metoda Callana także zakłada, że 1000 podstawowych słów to trzon języka. Oczywiście, odpowiadając na pytanie „Lepiej znać 1000 słów czy ich nie znać?”, powiem – lepiej znać. Czy ma sens jednak wierzyć w cudowne moce metody, która ma tyle ograniczeń? Język to złożony system, podejście do niego musi być więc wielostronne, co w mojej ocenie jest też na szczęście przyjemniejsze :) Uważam, że nie ma sensu zawracać sobie głowy takimi listami, lepiej od początku rozpocząć wszechstronną naukę, a słowa najczęściej używane na pewno znajdą się w naszych podręcznikach i materiałach – przecież są najczęściej używane :) „Suche” uczenie się 1000 słów z listy, bez żadnego kontekstu, jest zatem w mojej opinii stratą czasu.

Ale może ktoś z Was ma inne zdanie? 

A tutaj jest lista 1000 najczęściej używanych polskich słów. Ciekawa jestem, na ile ich znajomość pozwoliłaby obcokrajowcowi zrozumieć mój dzisiejszy tekst :)

Komentarze

  1. Ta metoda nie ma żadnego sensu. Twoje argumenty są w pełni słuszne, nieważne czy chodzi o 500 czy 5000 słów.
    Chciałbym zwrócić uwagę na coś zupełnie innego - 1000 słów to bardzo bardzo mało. Owszem, one może i budują 80% treści, może nawet 90%, ale właściwy sens ukryty jest w szczegółach - słówkach, których braknie. I absolutną nieprawdą jest, że można je wyciągnąć z kontekstu - z reguły nie można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego wymyślono słowniki, żeby można było podpatrzeć słowa, których się jeszcze nie zna, gdy kontekst nie pomaga. Poza tym lepiej, żeby ktoś zaczął od najczęstszego tysiąca, niż gdyby miał się przedzierać przez podręczniki, w których autorzy słownictwo dobierali na podstawie własnego widzimisię.

      1000 słówek jako podstawa nauki to rzeczywiście nie najlepszy start, ale można na nich zbudować sporo ćwiczeń dla początkujących (wymowa, pisownia itp.). Nie sztuka zharatać metodę. Czasami warto przyjrzeć się bliżej, czy nie można z niej czegoś pożytecznego wyciągnąć.

      Usuń
    2. Tak czy siak ten 1000 słówek trzeba będzie poznać i na nim się nie skończy. Wg mnie nie jest to żadna metoda, a co najwyżej proste oszustwo pomagające niektórym w motywacji.
      Znając 1000 słów, słownik będzie w ciągłym użyciu.

      Usuń
  2. Może nie jest to strata czasu, bo według mnie każdy sposób na przyswajanie języka jest pożyteczny, jednak myślę, że naukę powinniśmy zacząć od czegoś innego ;-) Takie suche wkuwanie słówek może się szybko znudzić, bo jaka jest przyjemność z uczenia się pojedynczych wyrazów, skoro nie umiemy nic po za tym? Książki są tak skonstruowane, aby nauka była urozmaicona i to właśnie z dobrego podręcznika powinno się według mnie korzystać. Zgadzam się więc z Tobą w zupełności, jeżeli chodzi o ten post :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, trochę to jednak za mało. Język to system i składa się ze słów ale połączonych w wyrażenia. Jeśli założymy, że to taki leksykalny system za Michaelem Lewisem to same słowa i tak nie wystarczą, potrzebne są 'meaningful chunks'...

    OdpowiedzUsuń
  4. W języku polskim jest takie słowo, które wyraża więcej niż 1000 słów, ale na tej liście go nie znalazłam. Kiepsko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie niedawno czytałam, że aby komunikatywnie porozumiewać się w innym języku obcym (głównie chodziło o angielski) wymagana jest znajomość co najmniej 8000 tys słów! Nie wyobrażam sobie znać w jakimś języku tylko 1000 słów i się nim "komunikatywnie posługiwać"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze nie super komunikatywnie, ale mozna komunikatywnie. Mieszkajac w Norwegii po kilku pierwszych lekcjach (wiec nie sadze, ze znalam nawet 1000 slow) juz staralam sie mowic. W zasadzie pierwszego dnia nauki w kolko mowilam poznane zdania typu "mam na imie...". Najlepiej zaczac mowic od samego poczatku nawet przy bardzo ubogim slownictwie.

      Usuń
    2. Wątpie że znasz 1000 słów języka ojczystego więc najwyraźniej nie wiesz o czym piszesz.

      Usuń
  6. Nie ucze sie samodzielnych slowek. To nie wypala. Tylko z kontekstem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To że opanujemy 1000 czy więcej słów jeszcze nic nie oznacza. Są osoby, które znają sporo słówek w języku obcym, a nie potrafią się komunikować. Trzeba umieć połączyć słownictwo i gramatykę w spójną całość.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja uważam, że to świetna metoda i nie zgadzam się z tym, że bez gramatyki na początku nauki języka zginiemy.

    Przyjechałam do Hiszpanii nie znając hiszpańskiego w ogóle. Po 2 miesiącach zapisałam się do szkoły i od razu zaczęłam lekcje na poziomie A2/B1.

    Jak to się stało? To głównie słuchanie, czytałam też prasę, a słówka sprawdzałam w małym słowniczku, który zabierałam ze sobą.
    Stwierdziłam, że będę uczyć się jak dzieci - a one przecież nie wkuwają zagadnień gramatycznych.
    Wiele da się zrozumieć z kontekstu, z reszta kilkukrotnie przeczytanie zdanie czasem rozświetlało umysł i skądś przeczuwałam o co chodzi.

    Nie znając metody tego 1000 słów, sama doszłam do takich wniosków, bo po jakimś czasie słyszałam pewna pulę słów w różnych konfiguracjach. Tak samoistnie nauczyłam się wyrażeń gramatycznych.

    Co najlepsze - za każdym razem jak przeczytałam jakiś rozdział o gramatyce, moja zdolnośc mówienia i komunikacji się pogarszała. Cały czas zastanawiałam się czy mówię poprawnie czy nie, czy powinnam użyć tego czasu czy może innej struktury. Nic tak nie spowolniło mojej nauki jak zmuszanie się do gramatyki.

    Teraz rozwiązuję zadania gramatyczne, by lepiej zrozumieć, ale nie wkuwam . Mam wrażenie, że to spowalnia naukę - odmiany wszystkich czasowników, czasów itp.

    Uczyłam się wcześniej angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego tak jak napisałaś w dwóch pierwszych punktach, ale do tej pory uważam, że to była metoda kompletnie chybiona.
    Z hiszpańskim może poszło mi lepiej, bo wcześniej mieszkałam kilka miesięcyw Rumunii i tam też uczyłam się języka intuicyjnie (żadna gramatyka przynajmniej przez 3 pierwsze miesiące).

    Planuję powrót do nauki rosyjskiego i wypróbuję najpierw 1000 najpopularniejszych rosyjskich słów. Jak nie wypali, to wrócę do swojej 'bezgramatycznej' metody.
    Skoro daje efekty, to nic, tylko cieszyć sie nauką języka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tysiac slow to dobra baza od tego zaczolem angielski ktory po roku jest na poziomie komunikatywnym a nawet plynnym jak mam dobry dzien :) od tego tez zaczne norweski ,oczywiscie jak zaczniesz i skonczysz na 1000 slow to szału nie bedzie

      Usuń
    2. Chyba "zacząłem" a nie...

      Usuń
    3. Metoda 1000 słówek to bardzo dobry początek, przecież żeby sie porozumiewać musisz wiedzieć co oznacza jakie słowo. W szkole byłem bardzo dobry z gramatyki szybko to łapałem i wiedziałem o co chodzi ale nie umiałem słówek i przeważnie byly 2. Zaczalem naukę 1000 słówek, z łatwością rozumiem tekst i to co mówią inni.

      Usuń
    4. Właśnie - uczyłaś się w praktyce, a nie wykuwałaś na blachę jakieś listy. I od początku uczyłaś się wyrażeń i gramatyki, tylko nie według podręcznika, a ze słyszenia. Według mnie jednak taka metoda by nie zadziałała przy uczeniu się na pamięć 1000 słów.

      Usuń
  9. Dodam jeszcze, że najlepiej nauczyć się literowania słów i liczb na początku - a ogrom nauki mamy z głowy. Mój znajomy z kolei poprosił nauczycielkę rumuńskiego o wypisanie kilkudziesięciu najpopularniejszych czasowników w różnych czasach. Nauczył się i po miesiącu nie miał problemu z komunikowaniem się.

    Mam wrażenie, że w wielu przypadkach uważamy, że języka nalezy się uczyć mozolnie i długo, a można dojść do pozopmu B2 szybszuymi krokami. Później już gramatyka i słównictwo do dopełnienia tej bazy wyrażeń, którą zbudowaliśmy i w rok można nauczyć się języka na zadowalającym poziomie. Pytanie tylko czy ktoś naprawdę tego chce :)

    www.hiszpanarium.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim, gratuluję sukcesów w nauce języków i tego, że znalazłaś swój sposób na naukę. Każdy sam wie, co dla niego jest najlepsze i nie ma uniwersalnej metody na język. Czerpanie przyjemności z nauki jest warunkiem koniecznym, aby w ogóle to działało :) Nauka języka nie ma być nudna, a mozolna niestety trochę jest. Do poziomu B2 rzeczywiście nie jest tak trudno dojść, jednak gdy chcemy wkroczyć na wyższy poziom, na jaw wychodzą wszystkie niedostatki i braki, które mamy już w podstawowej wiedzy. Warto od początku dbać o to, aby ich nie było. Droga do poziomu B2 może będzie dłuższa, ale łatwiej będzie później. Wszystko jednak zależy od naszego celu.

      Jeśli chodzi o gramatykę, oczywiście, że bez niej nie zginiemy, jestem też przeciwniczką wkuwania gramatyki. Jednak według mnie analizowanie języka jest elementem świadomej nauki i prędzej czy później musimy gdzieś zerknąć, coś przemyśleć, nigdy jednak „na sucho”, zawsze na przykładach.

      Jeśli chodzi o naukę jak dzieci – pewnie, warto czerpać z podejścia dzieci (polecam artykuł http://nocnasowa.pl/nauka-jezyka-metodami-dzieci/) , ale czy naprawdę po kilku latach nauki chcemy mówić jak 6 letnie dziecko?

      I ostatnia kwestia – 1000 słów. Z tego co widzę do tej pory nie korzystałaś z takiej listy, tylko czerpałaś słownictwo z prasy, telewizji, od innych ludzi, uczyłaś się w kontekście. To, że tam pojawiło się 1000 najczęściej używanych słów hiszpańskich nic nie znaczy, bo sama metoda nauki w kontekście jest o wiele efektywniejsza, niż wkuwanie „na sucho”. Po co więc ta lista?

      Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia! Też mam ochotę na hiszpański, marzę o nim od dziecka :)

      Usuń
    2. Dlaczego po kilku latach nauki? Metodą 1000 słów? Chyba raczej po kilku miesiącach manipulantko, bo o tym właśnie mówi ta metoda. Mówiąc jak 6-cio letnie dziecko po kilku miesiącach nauki byłbym zadowolony. Myślę, że każdy by był. Lepiej usuń ten artykuł. On naprawdę nic wartościowego nie wnosi, a co więcej zniechęca nieświadomych ludzi do nauki języka. Właściwie to pewnie to miał na celu.

      Usuń
  10. zal mi tego artykuly jak i komentujacych ze to do niczego sie nie przydaje i jest zbedne lepiej uczyc sie inaczej , masakra ktos kto chce zaczac uczyc sie jezyka czytajac ten artykul pewnie sie zniecheci ... ale pewnie to autor mial na celu .. 1000 slow to naprawde dobry poczatek po c uczyc sie slowek typu tory , framuga, kafelki , szuszarka , sedes , bidet , felgi i wile innch skoro uzywamy ich bardzo rzadko ... natrafilem na ten artykul poniewaz zamiezam uczyc sie tych 1000 slow a po nich kolejnych 1000 , moze autora boli to ze ludzi na tym zarabiaja , ale ktos zeby stowrzyc taka metode musial sie napracowac i zaplata sie nalezy a jezeli ktos nie chce placic to bierze slownik i sam wypisuje te 1000slow. TAKIE ARTYKULY TYLKO ZNIECHECAJA LUDZI OD NAUKI !!! 1000 SLOW TO NIE WIELE I SZYBKO MOZNA JE OPANOWAC A POTM UCZYC SIE W PRZYJEMNIEJSZY SPOSOB KTOREGO SZANOWY PAN AUTOR NIE PODAL. EHHH ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytaj o polskiej interpunkcji i stosowaniu małych i dużych liter oraz zainwestuj w polskie znaki bo powyższe wypociny źle się czyta.

      Usuń
    2. Żal mi sfrustrowanego, nic niepojmującego chłopca krzyczącego powyżej.

      Autorka (nie Autor ;-)) ma absolutną rację, doskonale wypunktowała wady omawianej metody.
      Zarzucanie zaś jej, iż nie proponuje nic w zamian, jest zwyczajnym dowodem braku umiejętności czytania ze zrozumieniem. Niniejszy blog nie jest niczym innym, jak przecież znakomitą pomocą dla czytelnika, jak oto uczyć się języków obcych, przede wszystkim bardziej kreatywnie, ciekawiej, mądrzej! No ale nie każdemu nie jest dane pojąć to, co dla innych oczywiste. Słowem, myśle chłopcze, żeś zbłądził i to miejsce nie jest dla ciebie. Jak to mawiają 'za wysokie progi'. Wpleć najpierw do własnego (oby liczniejszego niż 1000 pozycji) słownika, kilka magicznych kulturalnych słów, wyklep na pamięć, bo o zmyślniejsze techniki cię nie podejrzewam i wtedy ewentualnie bierz się za rozmawianie z dużo od siebie mądrzejszymi. Póki to, poza szczenięcą pyskówką, nie masz totalnie nic sobą do zaproponowania jako dyskutant. Jesteś zwykłym chamskim ignorantem, nic więcej! Wracaj do wkuwania słówek, najlepiej młotkiem! ;-)

      A wspaniałą Autorkę najserdeczniej pozdrawiam! Robisz wspaniałe rzeczy i bynajmniej nie przejmuj się baranami, jak powyżej! Wszędzie znajdzie się troll, który jedyne, co umie, co wylać wiadro pomyj na czyjąś kreatywną, bezinteresowną pracę. Oni tak nie umieją, zazdroszczą, stąd te ich żałosne ataki agresji. Biedni, malutcy frustraci!

      Usuń
    3. Autorka ma jednak niewiele racji gdyż 1000 słów to ewidentna podstawa i warto od tego zacząć. I tak ucznia nie ominie wkuwanie słówek, dziecko które się uczy mówić też słówka wkuwa, czyli zapamiętuje, o to w tym chodzi. A mając bazę 1000 słów, można zacząć czytać zagraniczną prasę. Wierzcie mi że co niektórzy z dzisiejszej młodzieży nie znają nawet 1000 słów w swoim ojczystym języku.

      Usuń
  11. Zgadzam się z Tobą w 100 procentach że nauka języka obcego poprzez samo opanowanie tysiąca słówek nie ma żadnego sensu. Tylko strata czasu i energii

    Za to dobrze wkomponowana w ogólny program nauki języka daje świetne rezultaty. Jak się uczyłem rosyjskiego, to miałem program komuterowy, kompedium gramatyczne, listę tysiąca najczęściej używanych rosyjskich słówek http://tysiacslow.republika.pl/ruspl1_0.html oraz znajomych rosjan na skypie. I w ciągu trzech mięsiecy byłem w stanie jako tako pogadać o podstawowych rzeczach.

    Podsumowując, metoda tysiąca słów jako jedyna droga nauki języka. Totalnie bez sensu. Jako jeden z elementów większej układanki: świetna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zgodze sie z osobami krytykujacymi ta metode. Ja jestem w trakcie nauki 1000 slowek jezyka wloskiego i wcale nie jest to dla mnie katorga, lecz przyjemnoscia. Slownictwo w jezyku wloskim wydaje sie bajecznie proste, byc moze dlatego, ze znam podstawy francuskiego, niemiecki i angielski. A powszechnie wiadomo, ze nauka kazdego kolejnego jezyka przychodzi nam latwiej.
    Mam zamiar nauczyc sie 1000 slowek, aby sie przekonac w jakim stopniu bede potrafila zrozumiec tekst. Czy bed emusiala zagladac do slownika? Oczywiscie! Nikt nie powiedzial, ze znajac 1000 slowek juz nigdy nie bedziemy musieli zagladac do leksykonu. 1000 slowek to dopiero jakas mala baza. Ale zawsze jakis poczatek.
    Dam znac jakie sa efekty, jak skoncze nauke;) a moze powinnam powiedziec jak zaczne...(1000 to bowiem podstawa na ktorej mam zamiar budowac swoja znajomosc jezyka). ;)))
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  13. Napisałem artykuł na swoim blogu, który jest jakby uzupełnieniem informacji, które przedstawiłaś w tym wpisie. http://szybkawiedza.wordpress.com/2014/01/06/czy-warto-uczyc-sie-listy-1000-slow
    Ogólnie chodzi o to, że ustalenia dotyczące ilości potrzebnych słów są różnie interpretowane, choć badania, na które powołują się ludzie udowadniają, że nie można rozszerzać tego na wszystkie sfery użycia języka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Moim zdaniem 1000 słów jest fajnym uzupełnieniem gdy masz pewne podstawy i potrafisz zbudować proste ale zrozumiale zdanie a potrzebujesz zmienić jedynie pojedyncze słowa np. dzisiaj idę do kina wieczorem a zamiast kina powiedzieć muzeum .Albo to jest mój tata /zegarek/samochód zostanie zachowane poprawne zdanie i szyk tylko słowa się zmienią

    OdpowiedzUsuń
  15. A propos zwrotu 'in a manner of speaking':...

    http://youtu.be/ynGcAyEZkX4


    Ze specjalna dedykacja dla Marysi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. No, a ja niestety nie zgodzę się. ja zacząłem od angielskiego właśnie od tych słów i potem gramatykę podstawową, a potem naukę kolejnych słów, czytałem ebooki w moim przypadku pierw to był 1-7 Harry Potter i oglądając filmy i bajki po angielsku, słuchałem stale nagrań mp3 z angielskich kursów, a jak nie nie byłem pewny jak wymówić słowo, używałem syntezatora mowy. Teraz czytam mangę po angielsku i gram w gry. 1000 słów to naprawdę konkretna motywacja, bo uświadamiasz sobie, że jednak jako tako rozumiesz, wiesz o co mniej więcej chodzi, jak dodasz patem podstawowa gramatykę i kolejne słowa do nauki, to wszystko sie zmienia, bo juz go rozumiesz na tyle, żeby po 3 latach w moim przypadku, całkiem nie źle rozmawiać i świetnie rozumieć w formie pisanej. 1000 sów nie powinno sie traktować jako rozumienie angielskiego w 80%, a ja bodziec motywacji, bo zaczynasz mniej więcej rozumieć o co po prostu chodzi, a wstaw się na miejscu zielonego, ten co najwyżej wie co znaczy yes, a co you.

    OdpowiedzUsuń
  17. Liczba słów nie jest taka ważna. 1000 to trochę jednak mało. Na początek może być.
    Najlepiej języka uczyć się słuchają. Im lepiej rozumie się ze słuchy tym lepiej będzie można potem mówić. Ważne, żeby te słowa były w jakimś kontekście.

    OdpowiedzUsuń
  18. Naprawdę szkoda czytać. Ten artykuł ma na celu jedynie zniechęcenie do tej metody. Autorka to manipulantka lub ma naprawdę poważne problemy z umiejętnością logicznego myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  19. Metoda jest niezła, pozwoli ogarnąć spory zasób słów, jeśli nie dopatrujesz się różnicy np; lub i albo, czy nie zamierzasz zostać prawnikiem... to do komunikacji jest poważnym wprowadzeniem. Jeśli ktoś cię ogłupi stadem idiomów, zawsze możesz poprosić o przełożenie, to kwestia kultury. Metoda pozwala przyswoić!Jest skuteczna, nie zaszkodzi połączyć z idiomami i gramatyką, to nie jest, aż tak dużo, o tym się nie mówi, tego się używa.

    OdpowiedzUsuń
  20. dla wszystkich, którzy chcieliby uczyć się jednak tą metodą polecam aplikację na Androida:
    Niemiecki - 1000 najczęściej używanych słówek
    https://play.google.com/store/apps/details?id=s.populargermanwords

    OdpowiedzUsuń
  21. Co do 5 punktu, to niektórzy (np. ja) uwielbiają wkuwać słówka, to jest dla mnie w jakiś sposób emocjonujące :D Gramatykę też lubię, ale ona mi jakoś sama niepostrzeżenie do głowy wchodzi, nie muszę jej specjalnie wkładać...

    OdpowiedzUsuń
  22. angielski metodą callana Poznań

    Witam)

    W moim wypadku mi bardzo
    pomógł ten artykuł

    http://kursy-angielskiego-za-granica.pl/poznajcie-ukrainski-start-up-preply

    Szukałam fachowców w Poznańiu, które nie tylko znają że robią, ale i mają konieczne
    jakości, z doświadczeniem pracy i z ogromnym bagażem wiedz i umiejętności.
    Jeśli Państwu trzeba korepetytora
    z języka angielskiego, "native speaker" nośnik mowy doradzam
    Preply. Tam prawdziwi fachowcy, bardzo odpowiedzialny podchodzą do swojej pracy
    nie tylko z dorosłymi ale i z dziećmi. I całkiem możliwy do przyjęcia koszt.
    tak że spróbujcie)) Najszerszy wybór korepetycji z angielskiego. Komentarze
    wystawiane przez prawdziwych uczniów oraz niskie ceny.

    Język angielski
    bardzo łatwo mi poszedł po Skype
    zajęciach )

    Można otrzymać lekcje prywatnie online Skype za darmo!

    nauka angielskiego przez Skype jest bardzo efektywna, i szybka ! angielski bardzo
    intensywny!



    Doradzam)

    OdpowiedzUsuń
  23. 5 lat uczyłem się w technikum niemieckiego i nawet 50 słówek nie pamiętam.Taki system nauczania. Sucha merytoryka. Nie chodzi o wkuwanie na blachę na sucho 1000 słówek, ale tworzenie historyjek i kontekstów. Uruchomienie wyobraźni w tym wszystkim jest kluczem. Gramatykę o kant dupy za przeproszeniem można rozbić. Do komunikacji podstawy podstaw wystarczą. Żaden anglik nie ogarnia gramatyki na takim poziomie jak u nas FCE. Możesz do niego śmiało dawać kali mieć kali rozumieć i bez najmniejszego problemu dogadasz się. A jeśli chcesz studiować fizykę kwantową albo inne Bóg wie co to nawet 8000 tysięcy słówek Ci nie pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja rozpoczynałem naukę od poznania tych słówek i mnie osobiście bardzo pomogło w rozumieniu i dało świetny start do dalszej nauki.

    OdpowiedzUsuń
  25. Polecam aplikacje na Androida:
    Hiszpański - 1000 słów
    Niemiecki - 1000 słów
    Angielski - 1000 słów

    [url]https://play.google.com/store/apps/developer?id=Patryk+Zawieja[/url]

    W przyszłości planowane są jeszcze aplikacje na inne języki

    OdpowiedzUsuń
  26. W ogóle się nie zgadzam z tym artykułem. Po pierwsze, kto powiedział, że ucząc się 1.000 najczęściej używanych słów nie można się uczyć w tym samym czasie podstaw gramatyki? Kto powiedział, że gramatyka jest zakazana ?! Albo, że nie wolno w tym samym czasie uczyć się typowych fraz ?! Po drugie, moja przygoda z językiem angielskiem właśnie się zaczeła od nauki 2.000 najczęściej używanych słów w tym języku (1.000 to nie wystarczająca ilość). Opanowanie tylko tych 2.000 słów pozwoliło mi na wyrażanie w tym języku niemal każdej swojej myśli. Na dodatek, słownictwo to pozwoliło mi na czytanie masy tekstu w tym języku, głównie tutoriali oraz dokumentacji (jestem programistą) oraz pozwoliło na pisanie codziennie obszernych maili bez użycia słownika, a jednoczeście na wyrażanie każdej swojej myśli. Słownik LONGMAN opisuje definicje każdego słowa właśnie przy użyciu 2.000 najczęściej używanych słów. Może słownictwo to nie jest na tyle bogate, aby powiedzieć "kaloryfer", ale można opisać dokładnie o co ci chodzi przy użyciu tylko i wyłącznie tych 2.000 słów: "a thin metal container that is fastened to a wall and through which hot water passes to provide heat for a room". To słownictwo bardzo mi ugruntowało znajomość języka angielskiego. Rozmawiam ze znajomymi z USA i nie robię żadnych błędów, czy to gramatycznych, czy jeśli chodzi o odpowiedni dobór słów. I niech mi nikt nie mówi, że to opisowe zdanie nt. kaloryfera jest na poziomie 6 latka. Od jakiegoś czasu wzbogacam swoje słownictwo dodając do ANKI nieznane słówka. Listę 2.000 słów z której się uczyłem możecie znaleźć na stronie ISEL, http://www.isel.edu.pl/slowniki/index.php

    OdpowiedzUsuń
  27. The Oxford 3000 http://www.oxfordlearnersdictionaries.com/about/oxford3000

    OdpowiedzUsuń
  28. Generał, dzieło, owo?
    Co to za bzdury!
    Ile razy dziennie używasz tych wyrazów wyrazów języku polskim na co dzień?

    Na angielskich listach do tej pory nie widziałam takich bzdur. Co za czubek układał polską listę?

    Z metody 1000 słów słów języku angielskim korzystam i metoda jest skuteczna!

    OdpowiedzUsuń
  29. Udział w kursie – nawet tym najlepszym – nie zawsze gwarantuje zrozumienia obcej mowy na poziomie, jaki by nas satysfakcjonował. Wynika to z faktu, że język, który poznajemy w szkole albo na kursie jest językiem literackim, często w mowie potocznej przekształcanym przez samo życie. Jeśli zależy Ci na właściwym rozumieniu obcej mowy pomoże Ci w tym oferta portalu http://naukaslowek.pl, dzięki której poznasz 1000 najpopularniejszych słów używanych w mowie potocznej w języku angielskim lub niemieckim.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zgadzam się, że nauka samych słów bez kontekstu jest mało skuteczna, bo słówka dla mózgu są abstrakcyjne i trudno je same zapamiętać. Trzeba zawsze się uczyć w kontekście zdań, czytanek, dialogów, newsów.

    OdpowiedzUsuń
  31. Natomiast do mnie nie przemawia nauka słów w kontekście zaraz na początku nauki. Do takich słówek możesz dopasować tysiące różnych kombinacji zdań. I co, mamy się tych zdań uczyć na pamięć? Niby skąd wiedzieć kiedy jest właściwy kontekst, jeśli słowa w angielskim są wieloznaczne, więc do tego samego kontekstu możemy podstawić wiele podobnych znaczeniowo słów?

    OdpowiedzUsuń
  32. Rację ma Pani jedynie po części, propagatorzy metody 1000 słów nigdy nie twierdzili, że należy na nauce ich poprzestać. Nie rozumiem Pani niechęci, uważam, że każdy sposób jest dobry ponieważ każdy z nas jest inny. Zapamiętanie 1000 słów w połączeniu z nauką ich w kontekście raczej nikomu nie zaszkodzi, a ze swojego doświadczenia wiem że poznawanie słów nawet jeśli tylko w jednym kontekście zawsze pomaga. A komunikacja to zupełnie inny temat, porównuje Pani lokomotywę z kościołem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Najpiękniejszy język świata

Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje. Mimo to dyskutuje się i to bardzo często. Fakt, że opinie o tym, co piękne czy brzydkie są subiektywne, zupełnie nie przeszkadza w ich wyrażaniu i dyskutowaniu o tym. I jeśli mówimy o języku, filmie czy koniu, a nie czyimś nosie czy dziecku, nic złego w tym nie ma, a może być nawet ciekawie. źródło Konkursy i rankingi piękności organizowane są od lat, i mimo że nie każdy zgadza się z ich wynikami, są osoby, które w ogólnej opinii uznawane są za piękne. Podobnie jest z językami. Mówi się o językach melodyjnych, romantycznych, twardych. Wiele osób za najseksowniejszy język uważa francuski, który określany jest nawet językiem miłości. Wielu miłośników ma też brzmienie języka hiszpańskiego. Też należę do tej grupy. Na pewno duży wpływ na postrzeganie języka ma stosunek do kraju, w którym się nim mówi i ludzi, którzy go zamieszkują. Jedna podróż czy jedno spotkanie może zmienić opinię o języku o 100%. Ciekawa jestem, czy też tak bardzo

Jaki to język? – język turecki

Inny niż większość języków europejskich. J ęzyk, wokół którego krąży wiele mitów.   Wywodzi się z Azji Środkowej, ale swoim wpływem objął całe Bałkany. Turecki. O tym języku opowie Gosia – autorka bloga Rodzynki Sułtańskie – która przygotowała przepełniony praktycznymi informacjami i wieloma ciekawostkami tekst. Zapraszam!  Wybieracie się na wakacje do Turcji i zastanawiacie się, czy warto zacząć się uczyć arabskiego alfabetu, bo przecież to kraj muzułmański, a po angielsku nie mówi nikt? Spokojnie.  Wbrew częstej opinii, w Turcji nie używa się arabskiego alfabetu, a sam turecki ma z arabskim niewiele wspólnego. A robiąc zakupy na bazarze,  dogadasz się za pomocą 5, no, może 10 słów.  Zapraszam na krótki opis języka: co ma wspólnego z węgierskim, a jakie tureckie słowa funkcjonują w języku polskim? A na końcu, mini-survival: pozycja obowiązkowa dla osób, które chcą zwiedzać Stambuł albo nadmorskie kurorty.  Hagia Sophia Podstawowe informacje 1. Grupa języko

Jaki to język? – język serbski

Dzisiaj mam dla Was tekst miłośniczki języka serbskiego, którą miałam przyjemność poznać osobiście. Opowie Wam z pasją i charakterystycznym dla siebie urokiem o tym pięknym języku słowiańskim. Monika studiuje filologię słowiańską i choć serbski to jej największa miłość, zdradza go czasem z bułgarskim. O Bułgarii (i nie tylko) pisze na blogu Bułgaria, naturalnie! 1. Podstawowe informacje Krótko, zwięźle i na temat: serbski to język zaliczający się do grupy języków południowosłowiańskich wraz z chorwackim, czarnogórskim, bośniackim (to wersja poprawna politycznie, tak naprawdę to wszystko jeden język, ale jak rozpadła się Jugosławia, wszyscy zapragnęli mieć własną mowę), słoweńskim, macedońskim i bułgarskim. (Wielu, a właściwie prawie wszyscy Bułgarzy powiedzą, że nie istnieje macedoński, bo to dialekt bułgarskiego, ale nie wierzcie im ślepo. Coś w tym jest, bo gramatykę ma w większości taką samą jak bułgarski, ale leksyka jest już mocno serbska). Mówi się nim oczywiście