Czy metoda 1000 słów jest dobrą metodą na naukę języka?
Jak wynika z badań, nauczenie się 1000 najczęściej używanych
słów pozwala zrozumieć dany język w ok. 80%! Mało? Na innej stronie przeczytamy, że znając
1000 najpopularniejszych słów zrozumiemy 99% docierających do nas komunikatów,
gdyż słów, których się nie nauczyliśmy, nasz mózg nauczy się sam na podstawie
kontekstów. Obiecujące. Tylko ile to ma wspólnego z rzeczywistością?
Czytając takie zapewnienia, aż chce się w nie wierzyć.
Wystarczy się trochę pomęczyć i będziemy znali bazę języka, która pozwoli nam
na zrozumienie większości tekstu i będzie podstawą do dalszej nauki. Świetne!
Przecież to logiczne – tych słów najczęściej się używa, więc my, znając je,
będziemy mogli się bez problemu komunikować. A czy właśnie komunikacja nie jest
naszym podstawowym celem? Czy zatem nie pozostało nam nic innego niż poszukanie
list i uczenie się słówek? Nie. A dlaczego nie?
1. Co z
gramatyką? Oczywiście jest to kwestia dyskusyjna, są bowiem osoby,
które uważają, że gramatyka nie jest potrzebna do szczęścia. Wierzę w taką
możliwość (choć ja sobie tego nie wyobrażam), jednak na pewno nie w początkowej
fazie nauki. Ktoś może powiedzieć, że nie musimy znać gramatyki, aby z
kontekstu domyślić się, jaki to czas, liczba, przypadek czy stosunek mówiącego
do treści. Ja jednak myślę, że nawet podstawowa znajomość gramatyki daje nam
ogromne oręże. Naprawdę wierzę w moc kontekstu, ale jest to zawsze ostatnia
rzecz, której się chwytamy, nie znając czegoś. Po co odbierać sobie umiejętność
umiejscowienia komunikatu w czasie i odniesienia go do stosunku mówiącego?
2. Co z
utartymi zwrotami? Takie już piękno języka, że nie jest zawsze
dosłowny i oczywisty. 1000 słów pomoże nam zrozumieć zdanie „I want to eat your
sandwich”, ale już nie „He takes a firm stand”. Ktoś powie – ale nikt nie
wymaga, żeby na poziomie komunikacyjnym znało się takie związki frazeologiczne.
To prawda, są jednak takie zwroty, jak: „ in two years’ time” (za dwa lata), „in
a manner of speaking” (w pewnym sensie, poniekąd), „It’s on me” (Ja stawiam).
Nie są to wymyślne zwroty, powiedziałabym nawet, że na poziomie komunikacyjnym
jak najbardziej standardowe.
3. Zrozumieć 80% słów w zdaniu nie oznacza
rozumieć zdania w 80%. To już ściśle wiąże się z dwoma pierwszymi punktami,
warto jednak to osobno zaznaczyć.
4. Co
innego zrozumieć tekst czytany, co innego się komunikować. Czytając
możemy się zastanowić, dłużej pomyśleć, wysilić mózg do rozumienia z kontekstu.
Przy bezpośrednim kontakcie jest to utrudnione. Nie dość, że dochodzi akcent i
intonacja u naszego rozmówcy, więc mamy zwiększony problem ze zrozumieniem, to
jeszcze z założenia komunikacja wymaga mówienia od nas. Mamy w głowie 1000 słów
– świetnie. Spróbujmy jednak szybko skleić z nich zrozumiałe zdania – to wcale
nie jest takie proste.
5. To świetny
sposób na zabicie przyjemności z nauki języka. „Suche” wkuwanie
1000 słów bez kontekstu – nie ma nic przyjemniejszego ;) A tak na serio,
propagatorzy tej metody (czyt. Ci, którzy chcą na niej zarobić) twierdzą, że nie
ma przyjemniejszej i łatwiejszej metody na szybką naukę języka. Ja jednak
myślę, że jest zupełnie odwrotnie – to mało kreatywne sprowadzenie nauki języka
do wkuwania. Dam Ci listę, naucz się jej na blachę, będziesz się swobodnie
komunikować. Tymczasem to tak nie działa. Widzimy tu też mały paradoks – na tę metodę
„łapią się” najczęściej ci, którzy mają z nauką języka problem, ale z różnych
powodów chcą się go nauczyć. Tymczasem właśnie ta metoda może utwierdzić ich w
przekonaniu, że nauka języka jest nudna i mozolna, bo po wkuciu 1000 słów i tak
nie będzie efektów.
Zdaję sobie sprawę, że w każdym z powyższych punktów można
mi zarzucić przesadę. Bo przecież jest kontekst, można słówek uczyć się na różne sposoby i
jednocześnie oglądać filmy, dużo czytać, starać się rozmawiać, zaktywizować
się, a – jak pewnie dodaliby jeszcze zwolennicy metody – właśnie te
słowa są najczęściej używane, więc po co na początku uczyć się innych. Metoda
Callana także zakłada, że 1000 podstawowych słów to trzon języka. Oczywiście,
odpowiadając na pytanie „Lepiej znać 1000 słów czy ich nie znać?”, powiem –
lepiej znać. Czy ma sens jednak wierzyć w cudowne moce metody, która ma tyle
ograniczeń? Język to złożony system, podejście do niego musi być więc
wielostronne, co w mojej ocenie jest też na szczęście przyjemniejsze :) Uważam,
że nie ma sensu zawracać sobie głowy takimi listami, lepiej od początku
rozpocząć wszechstronną naukę, a słowa najczęściej używane na pewno znajdą się
w naszych podręcznikach i materiałach – przecież są najczęściej używane :)
„Suche” uczenie się 1000 słów z listy, bez żadnego kontekstu, jest zatem w
mojej opinii stratą czasu.
Ale może ktoś z Was ma inne zdanie?
A tutaj jest lista 1000 najczęściej używanych polskich słów.
Ciekawa jestem, na ile ich znajomość pozwoliłaby obcokrajowcowi zrozumieć mój
dzisiejszy tekst :)
Ta metoda nie ma żadnego sensu. Twoje argumenty są w pełni słuszne, nieważne czy chodzi o 500 czy 5000 słów.
OdpowiedzUsuńChciałbym zwrócić uwagę na coś zupełnie innego - 1000 słów to bardzo bardzo mało. Owszem, one może i budują 80% treści, może nawet 90%, ale właściwy sens ukryty jest w szczegółach - słówkach, których braknie. I absolutną nieprawdą jest, że można je wyciągnąć z kontekstu - z reguły nie można.
Dlatego wymyślono słowniki, żeby można było podpatrzeć słowa, których się jeszcze nie zna, gdy kontekst nie pomaga. Poza tym lepiej, żeby ktoś zaczął od najczęstszego tysiąca, niż gdyby miał się przedzierać przez podręczniki, w których autorzy słownictwo dobierali na podstawie własnego widzimisię.
Usuń1000 słówek jako podstawa nauki to rzeczywiście nie najlepszy start, ale można na nich zbudować sporo ćwiczeń dla początkujących (wymowa, pisownia itp.). Nie sztuka zharatać metodę. Czasami warto przyjrzeć się bliżej, czy nie można z niej czegoś pożytecznego wyciągnąć.
Tak czy siak ten 1000 słówek trzeba będzie poznać i na nim się nie skończy. Wg mnie nie jest to żadna metoda, a co najwyżej proste oszustwo pomagające niektórym w motywacji.
UsuńZnając 1000 słów, słownik będzie w ciągłym użyciu.
Może nie jest to strata czasu, bo według mnie każdy sposób na przyswajanie języka jest pożyteczny, jednak myślę, że naukę powinniśmy zacząć od czegoś innego ;-) Takie suche wkuwanie słówek może się szybko znudzić, bo jaka jest przyjemność z uczenia się pojedynczych wyrazów, skoro nie umiemy nic po za tym? Książki są tak skonstruowane, aby nauka była urozmaicona i to właśnie z dobrego podręcznika powinno się według mnie korzystać. Zgadzam się więc z Tobą w zupełności, jeżeli chodzi o ten post :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, trochę to jednak za mało. Język to system i składa się ze słów ale połączonych w wyrażenia. Jeśli założymy, że to taki leksykalny system za Michaelem Lewisem to same słowa i tak nie wystarczą, potrzebne są 'meaningful chunks'...
OdpowiedzUsuńW języku polskim jest takie słowo, które wyraża więcej niż 1000 słów, ale na tej liście go nie znalazłam. Kiepsko.
OdpowiedzUsuńkurwa :)
UsuńOgólnie niedawno czytałam, że aby komunikatywnie porozumiewać się w innym języku obcym (głównie chodziło o angielski) wymagana jest znajomość co najmniej 8000 tys słów! Nie wyobrażam sobie znać w jakimś języku tylko 1000 słów i się nim "komunikatywnie posługiwać"...
OdpowiedzUsuńMoze nie super komunikatywnie, ale mozna komunikatywnie. Mieszkajac w Norwegii po kilku pierwszych lekcjach (wiec nie sadze, ze znalam nawet 1000 slow) juz staralam sie mowic. W zasadzie pierwszego dnia nauki w kolko mowilam poznane zdania typu "mam na imie...". Najlepiej zaczac mowic od samego poczatku nawet przy bardzo ubogim slownictwie.
UsuńWątpie że znasz 1000 słów języka ojczystego więc najwyraźniej nie wiesz o czym piszesz.
UsuńNie ucze sie samodzielnych slowek. To nie wypala. Tylko z kontekstem :)
OdpowiedzUsuńTo że opanujemy 1000 czy więcej słów jeszcze nic nie oznacza. Są osoby, które znają sporo słówek w języku obcym, a nie potrafią się komunikować. Trzeba umieć połączyć słownictwo i gramatykę w spójną całość.
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że to świetna metoda i nie zgadzam się z tym, że bez gramatyki na początku nauki języka zginiemy.
OdpowiedzUsuńPrzyjechałam do Hiszpanii nie znając hiszpańskiego w ogóle. Po 2 miesiącach zapisałam się do szkoły i od razu zaczęłam lekcje na poziomie A2/B1.
Jak to się stało? To głównie słuchanie, czytałam też prasę, a słówka sprawdzałam w małym słowniczku, który zabierałam ze sobą.
Stwierdziłam, że będę uczyć się jak dzieci - a one przecież nie wkuwają zagadnień gramatycznych.
Wiele da się zrozumieć z kontekstu, z reszta kilkukrotnie przeczytanie zdanie czasem rozświetlało umysł i skądś przeczuwałam o co chodzi.
Nie znając metody tego 1000 słów, sama doszłam do takich wniosków, bo po jakimś czasie słyszałam pewna pulę słów w różnych konfiguracjach. Tak samoistnie nauczyłam się wyrażeń gramatycznych.
Co najlepsze - za każdym razem jak przeczytałam jakiś rozdział o gramatyce, moja zdolnośc mówienia i komunikacji się pogarszała. Cały czas zastanawiałam się czy mówię poprawnie czy nie, czy powinnam użyć tego czasu czy może innej struktury. Nic tak nie spowolniło mojej nauki jak zmuszanie się do gramatyki.
Teraz rozwiązuję zadania gramatyczne, by lepiej zrozumieć, ale nie wkuwam . Mam wrażenie, że to spowalnia naukę - odmiany wszystkich czasowników, czasów itp.
Uczyłam się wcześniej angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego tak jak napisałaś w dwóch pierwszych punktach, ale do tej pory uważam, że to była metoda kompletnie chybiona.
Z hiszpańskim może poszło mi lepiej, bo wcześniej mieszkałam kilka miesięcyw Rumunii i tam też uczyłam się języka intuicyjnie (żadna gramatyka przynajmniej przez 3 pierwsze miesiące).
Planuję powrót do nauki rosyjskiego i wypróbuję najpierw 1000 najpopularniejszych rosyjskich słów. Jak nie wypali, to wrócę do swojej 'bezgramatycznej' metody.
Skoro daje efekty, to nic, tylko cieszyć sie nauką języka :)
tysiac slow to dobra baza od tego zaczolem angielski ktory po roku jest na poziomie komunikatywnym a nawet plynnym jak mam dobry dzien :) od tego tez zaczne norweski ,oczywiscie jak zaczniesz i skonczysz na 1000 slow to szału nie bedzie
UsuńChyba "zacząłem" a nie...
UsuńMetoda 1000 słówek to bardzo dobry początek, przecież żeby sie porozumiewać musisz wiedzieć co oznacza jakie słowo. W szkole byłem bardzo dobry z gramatyki szybko to łapałem i wiedziałem o co chodzi ale nie umiałem słówek i przeważnie byly 2. Zaczalem naukę 1000 słówek, z łatwością rozumiem tekst i to co mówią inni.
UsuńWłaśnie - uczyłaś się w praktyce, a nie wykuwałaś na blachę jakieś listy. I od początku uczyłaś się wyrażeń i gramatyki, tylko nie według podręcznika, a ze słyszenia. Według mnie jednak taka metoda by nie zadziałała przy uczeniu się na pamięć 1000 słów.
UsuńDodam jeszcze, że najlepiej nauczyć się literowania słów i liczb na początku - a ogrom nauki mamy z głowy. Mój znajomy z kolei poprosił nauczycielkę rumuńskiego o wypisanie kilkudziesięciu najpopularniejszych czasowników w różnych czasach. Nauczył się i po miesiącu nie miał problemu z komunikowaniem się.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w wielu przypadkach uważamy, że języka nalezy się uczyć mozolnie i długo, a można dojść do pozopmu B2 szybszuymi krokami. Później już gramatyka i słównictwo do dopełnienia tej bazy wyrażeń, którą zbudowaliśmy i w rok można nauczyć się języka na zadowalającym poziomie. Pytanie tylko czy ktoś naprawdę tego chce :)
www.hiszpanarium.blogspot.com
Przede wszystkim, gratuluję sukcesów w nauce języków i tego, że znalazłaś swój sposób na naukę. Każdy sam wie, co dla niego jest najlepsze i nie ma uniwersalnej metody na język. Czerpanie przyjemności z nauki jest warunkiem koniecznym, aby w ogóle to działało :) Nauka języka nie ma być nudna, a mozolna niestety trochę jest. Do poziomu B2 rzeczywiście nie jest tak trudno dojść, jednak gdy chcemy wkroczyć na wyższy poziom, na jaw wychodzą wszystkie niedostatki i braki, które mamy już w podstawowej wiedzy. Warto od początku dbać o to, aby ich nie było. Droga do poziomu B2 może będzie dłuższa, ale łatwiej będzie później. Wszystko jednak zależy od naszego celu.
UsuńJeśli chodzi o gramatykę, oczywiście, że bez niej nie zginiemy, jestem też przeciwniczką wkuwania gramatyki. Jednak według mnie analizowanie języka jest elementem świadomej nauki i prędzej czy później musimy gdzieś zerknąć, coś przemyśleć, nigdy jednak „na sucho”, zawsze na przykładach.
Jeśli chodzi o naukę jak dzieci – pewnie, warto czerpać z podejścia dzieci (polecam artykuł http://nocnasowa.pl/nauka-jezyka-metodami-dzieci/) , ale czy naprawdę po kilku latach nauki chcemy mówić jak 6 letnie dziecko?
I ostatnia kwestia – 1000 słów. Z tego co widzę do tej pory nie korzystałaś z takiej listy, tylko czerpałaś słownictwo z prasy, telewizji, od innych ludzi, uczyłaś się w kontekście. To, że tam pojawiło się 1000 najczęściej używanych słów hiszpańskich nic nie znaczy, bo sama metoda nauki w kontekście jest o wiele efektywniejsza, niż wkuwanie „na sucho”. Po co więc ta lista?
Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia! Też mam ochotę na hiszpański, marzę o nim od dziecka :)
Dlaczego po kilku latach nauki? Metodą 1000 słów? Chyba raczej po kilku miesiącach manipulantko, bo o tym właśnie mówi ta metoda. Mówiąc jak 6-cio letnie dziecko po kilku miesiącach nauki byłbym zadowolony. Myślę, że każdy by był. Lepiej usuń ten artykuł. On naprawdę nic wartościowego nie wnosi, a co więcej zniechęca nieświadomych ludzi do nauki języka. Właściwie to pewnie to miał na celu.
Usuńzal mi tego artykuly jak i komentujacych ze to do niczego sie nie przydaje i jest zbedne lepiej uczyc sie inaczej , masakra ktos kto chce zaczac uczyc sie jezyka czytajac ten artykul pewnie sie zniecheci ... ale pewnie to autor mial na celu .. 1000 slow to naprawde dobry poczatek po c uczyc sie slowek typu tory , framuga, kafelki , szuszarka , sedes , bidet , felgi i wile innch skoro uzywamy ich bardzo rzadko ... natrafilem na ten artykul poniewaz zamiezam uczyc sie tych 1000 slow a po nich kolejnych 1000 , moze autora boli to ze ludzi na tym zarabiaja , ale ktos zeby stowrzyc taka metode musial sie napracowac i zaplata sie nalezy a jezeli ktos nie chce placic to bierze slownik i sam wypisuje te 1000slow. TAKIE ARTYKULY TYLKO ZNIECHECAJA LUDZI OD NAUKI !!! 1000 SLOW TO NIE WIELE I SZYBKO MOZNA JE OPANOWAC A POTM UCZYC SIE W PRZYJEMNIEJSZY SPOSOB KTOREGO SZANOWY PAN AUTOR NIE PODAL. EHHH ..
OdpowiedzUsuńPoczytaj o polskiej interpunkcji i stosowaniu małych i dużych liter oraz zainwestuj w polskie znaki bo powyższe wypociny źle się czyta.
UsuńŻal mi sfrustrowanego, nic niepojmującego chłopca krzyczącego powyżej.
UsuńAutorka (nie Autor ;-)) ma absolutną rację, doskonale wypunktowała wady omawianej metody.
Zarzucanie zaś jej, iż nie proponuje nic w zamian, jest zwyczajnym dowodem braku umiejętności czytania ze zrozumieniem. Niniejszy blog nie jest niczym innym, jak przecież znakomitą pomocą dla czytelnika, jak oto uczyć się języków obcych, przede wszystkim bardziej kreatywnie, ciekawiej, mądrzej! No ale nie każdemu nie jest dane pojąć to, co dla innych oczywiste. Słowem, myśle chłopcze, żeś zbłądził i to miejsce nie jest dla ciebie. Jak to mawiają 'za wysokie progi'. Wpleć najpierw do własnego (oby liczniejszego niż 1000 pozycji) słownika, kilka magicznych kulturalnych słów, wyklep na pamięć, bo o zmyślniejsze techniki cię nie podejrzewam i wtedy ewentualnie bierz się za rozmawianie z dużo od siebie mądrzejszymi. Póki to, poza szczenięcą pyskówką, nie masz totalnie nic sobą do zaproponowania jako dyskutant. Jesteś zwykłym chamskim ignorantem, nic więcej! Wracaj do wkuwania słówek, najlepiej młotkiem! ;-)
A wspaniałą Autorkę najserdeczniej pozdrawiam! Robisz wspaniałe rzeczy i bynajmniej nie przejmuj się baranami, jak powyżej! Wszędzie znajdzie się troll, który jedyne, co umie, co wylać wiadro pomyj na czyjąś kreatywną, bezinteresowną pracę. Oni tak nie umieją, zazdroszczą, stąd te ich żałosne ataki agresji. Biedni, malutcy frustraci!
Autorka ma jednak niewiele racji gdyż 1000 słów to ewidentna podstawa i warto od tego zacząć. I tak ucznia nie ominie wkuwanie słówek, dziecko które się uczy mówić też słówka wkuwa, czyli zapamiętuje, o to w tym chodzi. A mając bazę 1000 słów, można zacząć czytać zagraniczną prasę. Wierzcie mi że co niektórzy z dzisiejszej młodzieży nie znają nawet 1000 słów w swoim ojczystym języku.
UsuńZgadzam się z Tobą w 100 procentach że nauka języka obcego poprzez samo opanowanie tysiąca słówek nie ma żadnego sensu. Tylko strata czasu i energii
OdpowiedzUsuńZa to dobrze wkomponowana w ogólny program nauki języka daje świetne rezultaty. Jak się uczyłem rosyjskiego, to miałem program komuterowy, kompedium gramatyczne, listę tysiąca najczęściej używanych rosyjskich słówek http://tysiacslow.republika.pl/ruspl1_0.html oraz znajomych rosjan na skypie. I w ciągu trzech mięsiecy byłem w stanie jako tako pogadać o podstawowych rzeczach.
Podsumowując, metoda tysiąca słów jako jedyna droga nauki języka. Totalnie bez sensu. Jako jeden z elementów większej układanki: świetna sprawa :)
Nie zgodze sie z osobami krytykujacymi ta metode. Ja jestem w trakcie nauki 1000 slowek jezyka wloskiego i wcale nie jest to dla mnie katorga, lecz przyjemnoscia. Slownictwo w jezyku wloskim wydaje sie bajecznie proste, byc moze dlatego, ze znam podstawy francuskiego, niemiecki i angielski. A powszechnie wiadomo, ze nauka kazdego kolejnego jezyka przychodzi nam latwiej.
OdpowiedzUsuńMam zamiar nauczyc sie 1000 slowek, aby sie przekonac w jakim stopniu bede potrafila zrozumiec tekst. Czy bed emusiala zagladac do slownika? Oczywiscie! Nikt nie powiedzial, ze znajac 1000 slowek juz nigdy nie bedziemy musieli zagladac do leksykonu. 1000 slowek to dopiero jakas mala baza. Ale zawsze jakis poczatek.
Dam znac jakie sa efekty, jak skoncze nauke;) a moze powinnam powiedziec jak zaczne...(1000 to bowiem podstawa na ktorej mam zamiar budowac swoja znajomosc jezyka). ;)))
Ania
Napisałem artykuł na swoim blogu, który jest jakby uzupełnieniem informacji, które przedstawiłaś w tym wpisie. http://szybkawiedza.wordpress.com/2014/01/06/czy-warto-uczyc-sie-listy-1000-slow
OdpowiedzUsuńOgólnie chodzi o to, że ustalenia dotyczące ilości potrzebnych słów są różnie interpretowane, choć badania, na które powołują się ludzie udowadniają, że nie można rozszerzać tego na wszystkie sfery użycia języka.
Moim zdaniem 1000 słów jest fajnym uzupełnieniem gdy masz pewne podstawy i potrafisz zbudować proste ale zrozumiale zdanie a potrzebujesz zmienić jedynie pojedyncze słowa np. dzisiaj idę do kina wieczorem a zamiast kina powiedzieć muzeum .Albo to jest mój tata /zegarek/samochód zostanie zachowane poprawne zdanie i szyk tylko słowa się zmienią
OdpowiedzUsuńA propos zwrotu 'in a manner of speaking':...
OdpowiedzUsuńhttp://youtu.be/ynGcAyEZkX4
Ze specjalna dedykacja dla Marysi ;-)
No, a ja niestety nie zgodzę się. ja zacząłem od angielskiego właśnie od tych słów i potem gramatykę podstawową, a potem naukę kolejnych słów, czytałem ebooki w moim przypadku pierw to był 1-7 Harry Potter i oglądając filmy i bajki po angielsku, słuchałem stale nagrań mp3 z angielskich kursów, a jak nie nie byłem pewny jak wymówić słowo, używałem syntezatora mowy. Teraz czytam mangę po angielsku i gram w gry. 1000 słów to naprawdę konkretna motywacja, bo uświadamiasz sobie, że jednak jako tako rozumiesz, wiesz o co mniej więcej chodzi, jak dodasz patem podstawowa gramatykę i kolejne słowa do nauki, to wszystko sie zmienia, bo juz go rozumiesz na tyle, żeby po 3 latach w moim przypadku, całkiem nie źle rozmawiać i świetnie rozumieć w formie pisanej. 1000 sów nie powinno sie traktować jako rozumienie angielskiego w 80%, a ja bodziec motywacji, bo zaczynasz mniej więcej rozumieć o co po prostu chodzi, a wstaw się na miejscu zielonego, ten co najwyżej wie co znaczy yes, a co you.
OdpowiedzUsuńdokladnie
UsuńLiczba słów nie jest taka ważna. 1000 to trochę jednak mało. Na początek może być.
OdpowiedzUsuńNajlepiej języka uczyć się słuchają. Im lepiej rozumie się ze słuchy tym lepiej będzie można potem mówić. Ważne, żeby te słowa były w jakimś kontekście.
Naprawdę szkoda czytać. Ten artykuł ma na celu jedynie zniechęcenie do tej metody. Autorka to manipulantka lub ma naprawdę poważne problemy z umiejętnością logicznego myślenia.
OdpowiedzUsuńMetoda jest niezła, pozwoli ogarnąć spory zasób słów, jeśli nie dopatrujesz się różnicy np; lub i albo, czy nie zamierzasz zostać prawnikiem... to do komunikacji jest poważnym wprowadzeniem. Jeśli ktoś cię ogłupi stadem idiomów, zawsze możesz poprosić o przełożenie, to kwestia kultury. Metoda pozwala przyswoić!Jest skuteczna, nie zaszkodzi połączyć z idiomami i gramatyką, to nie jest, aż tak dużo, o tym się nie mówi, tego się używa.
OdpowiedzUsuńdla wszystkich, którzy chcieliby uczyć się jednak tą metodą polecam aplikację na Androida:
OdpowiedzUsuńNiemiecki - 1000 najczęściej używanych słówek
https://play.google.com/store/apps/details?id=s.populargermanwords
Co do 5 punktu, to niektórzy (np. ja) uwielbiają wkuwać słówka, to jest dla mnie w jakiś sposób emocjonujące :D Gramatykę też lubię, ale ona mi jakoś sama niepostrzeżenie do głowy wchodzi, nie muszę jej specjalnie wkładać...
OdpowiedzUsuńangielski metodą callana Poznań
OdpowiedzUsuńWitam)
W moim wypadku mi bardzo
pomógł ten artykuł
http://kursy-angielskiego-za-granica.pl/poznajcie-ukrainski-start-up-preply
Szukałam fachowców w Poznańiu, które nie tylko znają że robią, ale i mają konieczne
jakości, z doświadczeniem pracy i z ogromnym bagażem wiedz i umiejętności.
Jeśli Państwu trzeba korepetytora
z języka angielskiego, "native speaker" nośnik mowy doradzam
Preply. Tam prawdziwi fachowcy, bardzo odpowiedzialny podchodzą do swojej pracy
nie tylko z dorosłymi ale i z dziećmi. I całkiem możliwy do przyjęcia koszt.
tak że spróbujcie)) Najszerszy wybór korepetycji z angielskiego. Komentarze
wystawiane przez prawdziwych uczniów oraz niskie ceny.
Język angielski
bardzo łatwo mi poszedł po Skype
zajęciach )
Można otrzymać lekcje prywatnie online Skype za darmo!
nauka angielskiego przez Skype jest bardzo efektywna, i szybka ! angielski bardzo
intensywny!
Doradzam)
5 lat uczyłem się w technikum niemieckiego i nawet 50 słówek nie pamiętam.Taki system nauczania. Sucha merytoryka. Nie chodzi o wkuwanie na blachę na sucho 1000 słówek, ale tworzenie historyjek i kontekstów. Uruchomienie wyobraźni w tym wszystkim jest kluczem. Gramatykę o kant dupy za przeproszeniem można rozbić. Do komunikacji podstawy podstaw wystarczą. Żaden anglik nie ogarnia gramatyki na takim poziomie jak u nas FCE. Możesz do niego śmiało dawać kali mieć kali rozumieć i bez najmniejszego problemu dogadasz się. A jeśli chcesz studiować fizykę kwantową albo inne Bóg wie co to nawet 8000 tysięcy słówek Ci nie pomoże :)
OdpowiedzUsuńJa rozpoczynałem naukę od poznania tych słówek i mnie osobiście bardzo pomogło w rozumieniu i dało świetny start do dalszej nauki.
OdpowiedzUsuńPolecam aplikacje na Androida:
OdpowiedzUsuńHiszpański - 1000 słów
Niemiecki - 1000 słów
Angielski - 1000 słów
[url]https://play.google.com/store/apps/developer?id=Patryk+Zawieja[/url]
W przyszłości planowane są jeszcze aplikacje na inne języki
W ogóle się nie zgadzam z tym artykułem. Po pierwsze, kto powiedział, że ucząc się 1.000 najczęściej używanych słów nie można się uczyć w tym samym czasie podstaw gramatyki? Kto powiedział, że gramatyka jest zakazana ?! Albo, że nie wolno w tym samym czasie uczyć się typowych fraz ?! Po drugie, moja przygoda z językiem angielskiem właśnie się zaczeła od nauki 2.000 najczęściej używanych słów w tym języku (1.000 to nie wystarczająca ilość). Opanowanie tylko tych 2.000 słów pozwoliło mi na wyrażanie w tym języku niemal każdej swojej myśli. Na dodatek, słownictwo to pozwoliło mi na czytanie masy tekstu w tym języku, głównie tutoriali oraz dokumentacji (jestem programistą) oraz pozwoliło na pisanie codziennie obszernych maili bez użycia słownika, a jednoczeście na wyrażanie każdej swojej myśli. Słownik LONGMAN opisuje definicje każdego słowa właśnie przy użyciu 2.000 najczęściej używanych słów. Może słownictwo to nie jest na tyle bogate, aby powiedzieć "kaloryfer", ale można opisać dokładnie o co ci chodzi przy użyciu tylko i wyłącznie tych 2.000 słów: "a thin metal container that is fastened to a wall and through which hot water passes to provide heat for a room". To słownictwo bardzo mi ugruntowało znajomość języka angielskiego. Rozmawiam ze znajomymi z USA i nie robię żadnych błędów, czy to gramatycznych, czy jeśli chodzi o odpowiedni dobór słów. I niech mi nikt nie mówi, że to opisowe zdanie nt. kaloryfera jest na poziomie 6 latka. Od jakiegoś czasu wzbogacam swoje słownictwo dodając do ANKI nieznane słówka. Listę 2.000 słów z której się uczyłem możecie znaleźć na stronie ISEL, http://www.isel.edu.pl/slowniki/index.php
OdpowiedzUsuńThe Oxford 3000 http://www.oxfordlearnersdictionaries.com/about/oxford3000
OdpowiedzUsuńGenerał, dzieło, owo?
OdpowiedzUsuńCo to za bzdury!
Ile razy dziennie używasz tych wyrazów wyrazów języku polskim na co dzień?
Na angielskich listach do tej pory nie widziałam takich bzdur. Co za czubek układał polską listę?
Z metody 1000 słów słów języku angielskim korzystam i metoda jest skuteczna!
Udział w kursie – nawet tym najlepszym – nie zawsze gwarantuje zrozumienia obcej mowy na poziomie, jaki by nas satysfakcjonował. Wynika to z faktu, że język, który poznajemy w szkole albo na kursie jest językiem literackim, często w mowie potocznej przekształcanym przez samo życie. Jeśli zależy Ci na właściwym rozumieniu obcej mowy pomoże Ci w tym oferta portalu http://naukaslowek.pl, dzięki której poznasz 1000 najpopularniejszych słów używanych w mowie potocznej w języku angielskim lub niemieckim.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że nauka samych słów bez kontekstu jest mało skuteczna, bo słówka dla mózgu są abstrakcyjne i trudno je same zapamiętać. Trzeba zawsze się uczyć w kontekście zdań, czytanek, dialogów, newsów.
OdpowiedzUsuńNatomiast do mnie nie przemawia nauka słów w kontekście zaraz na początku nauki. Do takich słówek możesz dopasować tysiące różnych kombinacji zdań. I co, mamy się tych zdań uczyć na pamięć? Niby skąd wiedzieć kiedy jest właściwy kontekst, jeśli słowa w angielskim są wieloznaczne, więc do tego samego kontekstu możemy podstawić wiele podobnych znaczeniowo słów?
OdpowiedzUsuńRację ma Pani jedynie po części, propagatorzy metody 1000 słów nigdy nie twierdzili, że należy na nauce ich poprzestać. Nie rozumiem Pani niechęci, uważam, że każdy sposób jest dobry ponieważ każdy z nas jest inny. Zapamiętanie 1000 słów w połączeniu z nauką ich w kontekście raczej nikomu nie zaszkodzi, a ze swojego doświadczenia wiem że poznawanie słów nawet jeśli tylko w jednym kontekście zawsze pomaga. A komunikacja to zupełnie inny temat, porównuje Pani lokomotywę z kościołem.
OdpowiedzUsuńCiekawa metoda nauki
OdpowiedzUsuń