Przejdź do głównej zawartości

Ten poziom mnie satysfakcjonuje, czyli o zjawisku fosylizacji


Ile historii językowych, tyle celów. Jedni zakładają sobie, że będą mówić jak native speaker, inni świadomie zatrzymują się na pewnym etapie procesu nauki, nie mając potrzeby dalszego rozwoju kompetencji językowych. Takie zjawisko w językoznawstwie nazywane jest fosylizacją.

Ferran Jorda, źródło: flickr.com

Tydzień temu pisałam o fazie plateau – okresie, w którym mimo naszych starań nie odczuwamy, że robimy postępy. To trudny stan, w którym maleje motywacja, nierzadko też kończy się przerwą w nauce lub jej zaniechaniu. Ale zatrzymanie się na pewnym poziomie znajomości języka nie musi być wynikiem spadku motywacji i chęci do dalszej nauki, może być świadomą decyzją. Czasem z góry zakładamy, że naszym celem jest opanowanie konkretnego poziomu. Nierzadko też, rozpoczynając naukę, nie wiemy na jakim etapie się zatrzymamy i dopiero w pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że określony poziom nas zadowala i stwierdzamy, że nie mamy potrzeby dalszego uczenia się. 

Zastanawiam się, czy wielu uczących się języków podejmuje taką decyzję, gdyż często, wraz z kolejnymi etapami nauki, ambicje rosną. Tak naprawdę niewielu udaje się osiągnąć poziom native speakera, a nawet jeśli są blisko niego, rozwijać swoje kompetencje mogą do końca życia, zawsze przecież znajdzie się jakieś nieznane słówko czy nowe zagadnienie. Myślę, że wiele osób nigdy nie powie sobie To już koniec. Mogą robić sobie przerwy, nie uczyć się języka kilka lat, znów do niego wracać i ciągle stawiać sobie za cel jego perfekcyjne opanowanie. Czasem trudno stwierdzić Na tym zakończę moją naukę, ten poziom mnie satysfakcjonuje, bo często mimo wszystko tli się w nas nadzieja na rozwój i nawet, jeśli nasza znajomość języka nigdy znacząco się nie zwiększy, cel cały czas może być inny. 

Rozważania nad fosylizacją, sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać nad moimi celami. Marzy mi się prawie perfekcyjna znajomość albańskiego i bułgarskiego. Piszę prawie, bo nie mam ambicji, żeby brzmieć jak native speaker, mogę brzmieć jak Polka Marysia, która świetnie mówi w tych językach. Jeśli jednak chodzi o angielski, to wiem, że w pewnym momencie powiem stop. Jeśli będę w miarę swobodnie rozumiała i mogła się dogadać w podstawowych i trochę ponadpodstawowych sytuacjach, będę w pełni usatysfakcjonowana. Co do serbskiego i hiszpańskiego – to poczekam, aż zacznę się ich uczyć :) 

Może jednak nie jest tak trudno powiedzieć sobie Ten poziom mnie satysfakcjonuje? Wszystko zależy od naszych ambicji, motywacji, powodu, dla którego uczymy się języka. Nie ma nic złego w zatrzymaniu się na pewnym etapie, jeśli to jest to, czego chcemy, jeśli nie mamy potrzeby iść dalej. Zawsze też możemy powrócić do nauki.

Zdarzyło Wam się świadomie zatrzymać na pewnym etapie? Czy Waszym celem jest perfekcyjna znajomość języka? A może do tej pory nie mieliście okazji się nad tym zastanawiać?

Komentarze

  1. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Myślę, że perfekcja w języku jest ciężko osiągalna. Jednak sama dążę do jak najwyższego poziomu. Jak na razie mój angielski jest na poziomie zaawansowanym, ale ciągle pracuję nad słownictwem. Natomiast pozostałe języki: francuski, portugalski, hiszpański, muszę dużo bardziej podciągnąć. Przy czym priorytetem jest portugalski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również do tej pory sie nad tym nie zastanawiałam. Myślę,że naukę angielskiego zakończę, gdy będę mogla swobodnie czytać literaturę w tym języku, również klasyczną. Czyli dłuuuga rodga przede mną. :) Jeśli chodzi o inne języki to B2 by mnie satysfakcjonowalo:) Ale wiadomo -teraz sejsa, wiec calkiem porzucilam nauke :< niestety. Ale bede nadrabiac w wakacja:D:D

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bierna znajomosc angielskiego mam chyba calkiem niezla, ~C1. Wiecej mi nie jest potrzebne.
    Co do czynnej znajomosci (czyt. mowienie, z pisaniem jest niezle), to nie wiem, bo juz z rok bedzie jak z kims gadalem, ale nie jest mi to teraz tez potrzebne.

    Musze sie za to za niemiecki wziac ostro, bo spadlem z poziomem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z nauka jezyka to jak z plywaniem pod prad. Przestajesz cofasz sie. To wlasnie przydazylo mi sie z angieslkim. Teraz znow probuje go reanimowac.
    Za to z moim niemieckim to juz inna historia. Zyje w kraju, gdie ludzie mowia w tym jezyku. Zdaje sobie sprawe, ze 100% perfekcji nie osiagne i mialam moment, gdy wydawalo mi sie, ze jestem z tym faktem pogodzona. Rozumiem niemalze wszystko, potrafie porozmawiac na kazdy temat, ale... jest pare bledow, ktory mnie zbytnio polubily. Teraz staram sie doszlifowac swoj jezyk. Powtorzyc gramatyke, pisac wiecej... Mam nadzieje, ze w tym jezyku okres zastoju mam juz za soba:)
    mam tez mala przygode z hiszpanskim. Ten jezyk to dla mnie czyty relaks. Cieszy mnie kazde nowo poznane slowko. Ale to dopiero poczatki. Mam nadzieje, ze sil i zapalu starczy na dlugo.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Kataleja

    OdpowiedzUsuń
  5. Języki!!! Mój temat, zostaję na dłużej na pewno! A jeśli chodzi o ich naukę to ja uwielbiam, po prostu uwielbiam się uczyć języków obcych. To moja największa pasja, poszerzać, rozciągać, poznawać. Nie ma etapu - STOP. Ale oczywiście, nie rozwijam wszystkich jednocześnie bo nie jest to możliwe i dla mnie byłoby męczące. Mój francuski i niemiecki poszły jakiś czas temu w odstawkę i pewnie mocno się cofnęłam, ale jak wrócę to tak smao chętnie będę poznawać wszystko od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak miło znaleźć osobę, która również uczy się bułgarskiego! :-) U mnie było tak, że moja grupa nie była wybitna, niestety. Wystarczyło odrobić zadanie domowe na pierwszym roku i już było się kujonem. Gdy uczyłam się na egzamin na pierwszym roku wszystkich słówek z podręcznika, których nie znałam ludzie się śmiali i pytali "po co Ci to?" Po egzaminie myślałam sobie "Jej, jak ja dobrze znam ten język". Po drugim roku, gdy wróciłam z stypendium w Bułgarii myślałam sobie "Jej, jak ja perfekcyjnie znam ten język". To samo było na trzecim roku. Dopiero na 4 roku "odkryłam" ile jeszcze muszę się nauczyć, jak mało znam słówek. I od tamtego czasu czuję, że jestem właśnie w takiej fazie. Mimo, że uczę się non stop nowych słówek, z gramatyki i wymowy jestem poprawiana w domu na każdym kroku czuję, że stoję w miejscu. To jest dla mnie straszne bo nie wiem jak przebrnąć tę fazę. Ostatnie kilka miesięcy pracowałam z Bułgarami, tłumacząc po kilkanaście godzin dziennie różnego rodzaju dokumenty. I nawet mimo tego doświadczenia czuję, że jest źle. A najbardziej jest denerwujące, gdy po raz setny jestem poprawiana z rzeczy podstawowych - oczywiście denerwuje się na siebie, że tak oczywistych rzeczy nie mogę zapamiętać.

    Честит празник!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na razie uczę się angielskiego, bo chcę studiować w ,,Junajted Stejsy, piękny kraj is być", a później tam zamieszkać. Wiem, że przez to nigdy nie przestanę się go uczyć - zawsze moi przyszli amerykańscy sąsiedzi, współpracownicy, wykładowcy, koleżanki z akademiku, a może i mąż ze swoją rodziną powiedzą jakieś nowe słówko, wyjątek lub idiom. Niedługo planuję zacząć naukę hiszpańskiego, a później chińskiego - ich też chcę się uczyć stale, bo to języki przyszłości. Trochę przed hiszpańskim przymusowo zastartuję z niemieckim. On zalicza się do mojej tzw. reszty językowej - jęzów, które TERAZ wydają mi się średnio potrzebne i której na razie nie uczę się, ale jeśli już, to na pewno nie skończę przed C2. Czemu? Bo jestem perfekcjonistką. Jeśli czegoś się uczę, przewiduję wszystko, do czego może mi się przydać. Może kiedyś będę wolała zamieszkać w Niemczech?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja bardzo długo chciałem brzmieć jak native speaker. I przestałem chcieć dopiero niedawno. Coś we mnie stało się takiego, że zupełnie nie potrzebuję uczyć się języków, mając w myśli bycie jak native. Ba, uważam nawet, że taka myśl ogranicza i wręcz nas oddala od bycia jak native niż przybliża. Uważam, że w ogóle jako takie planowanie, do jakiego poziomu dojdziemy, jest trochę nieadekwatnego do tego, jak się sprawy mają podczas nauki. Osobiście wychodzę z założenia, że opanowanie języka w rok do stopnia komunikatywnego to nie jest nic niemożliwe i zamierzam od stycznia udowodnić to sobie po raz kolejny. I to jest tak naprawdę jedyny cel. Ale to napędza - bo wiem, że mogę to zrobić, bo przecież się tak zdarzyło, to ja teraz mogę to powtórzyć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Najpiękniejszy język świata

Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje. Mimo to dyskutuje się i to bardzo często. Fakt, że opinie o tym, co piękne czy brzydkie są subiektywne, zupełnie nie przeszkadza w ich wyrażaniu i dyskutowaniu o tym. I jeśli mówimy o języku, filmie czy koniu, a nie czyimś nosie czy dziecku, nic złego w tym nie ma, a może być nawet ciekawie. źródło Konkursy i rankingi piękności organizowane są od lat, i mimo że nie każdy zgadza się z ich wynikami, są osoby, które w ogólnej opinii uznawane są za piękne. Podobnie jest z językami. Mówi się o językach melodyjnych, romantycznych, twardych. Wiele osób za najseksowniejszy język uważa francuski, który określany jest nawet językiem miłości. Wielu miłośników ma też brzmienie języka hiszpańskiego. Też należę do tej grupy. Na pewno duży wpływ na postrzeganie języka ma stosunek do kraju, w którym się nim mówi i ludzi, którzy go zamieszkują. Jedna podróż czy jedno spotkanie może zmienić opinię o języku o 100%. Ciekawa jestem, czy też tak bardzo

Jaki to język? – język bułgarski

Czy język bułgarski jest trudny? Jakim językiem jest język bułgarski? Jakim alfabetem zapisuje się język bułgarski?   Dzisiejszy wpis rozpoczyna cykl wpisów „Jaki to język?”, który poświęcony będzie opisom języków. Zauważyłam, że wiele osób trafia na mojego bloga po wpisaniu w wyszukiwarkę „czy trudny jest język x”, „czy warto się uczyć języka x” itd., zatem myślę, że takie ogólne informacje o różnych językach mogą być dla wielu osób przydatne, a dla miłośników języków – interesujące. Byłoby mi miło, gdybyście chcieli współtworzyć tę serię razem ze mną. Oczywiście bardzo chętnie przygotuję wpisy, jednak czytanie tekstu, który jest napisany przez miłośnika danego języka lub osobę, która go dobrze zna, jest o wiele przyjemniejsze i w pewien sposób prawdziwsze. Poza tym, o języku nie trzeba pisać obiektywnie, subiektywizm jest tu jak najbardziej wskazany :) Cykl ten zaczynam nieprzypadkowo od języka bułgarskiego. Co prawda, jak możecie przeczytać w pierwszym poście, moim jęz

Jaki to język? – język turecki

Inny niż większość języków europejskich. J ęzyk, wokół którego krąży wiele mitów.   Wywodzi się z Azji Środkowej, ale swoim wpływem objął całe Bałkany. Turecki. O tym języku opowie Gosia – autorka bloga Rodzynki Sułtańskie – która przygotowała przepełniony praktycznymi informacjami i wieloma ciekawostkami tekst. Zapraszam!  Wybieracie się na wakacje do Turcji i zastanawiacie się, czy warto zacząć się uczyć arabskiego alfabetu, bo przecież to kraj muzułmański, a po angielsku nie mówi nikt? Spokojnie.  Wbrew częstej opinii, w Turcji nie używa się arabskiego alfabetu, a sam turecki ma z arabskim niewiele wspólnego. A robiąc zakupy na bazarze,  dogadasz się za pomocą 5, no, może 10 słów.  Zapraszam na krótki opis języka: co ma wspólnego z węgierskim, a jakie tureckie słowa funkcjonują w języku polskim? A na końcu, mini-survival: pozycja obowiązkowa dla osób, które chcą zwiedzać Stambuł albo nadmorskie kurorty.  Hagia Sophia Podstawowe informacje 1. Grupa języko