Mówienie
w języku obcym często łączone jest z wyższym poziomem znajomości języka. Ten, kto
mówi, zna dobrze język. Jak nie znam, to nie mówię. Nie mówię też, bo się
wstydzę, że zrobię błąd lub że mam zły akcent. Zmierzmy się z mitami dotyczącymi
mówienia w języku obcym, zastanówmy się, co zrobić, aby pokonać barierę
językową i nauczmy się ćwiczyć tę umiejętność.
Kiedy zacząć mówić w języku obcym?
Najpierw
gramatyka i słownictwo, potem czytanie i pisanie, a na końcu dopiero mówienie? Jasne
– aby mówić, musimy mieć jakąś bazę słów, których będziemy używać, musimy
wiedzieć, jak konstruować zdania w danym języku – ale, czy to znaczy, że mówić
możemy dopiero wtedy, gdy znamy język lepiej? Myślę, że nie. Mówienie powinno
być nieodłącznym elementem nauki już od pierwszych lekcji. Oczywiście – nie
będziemy szukać partnera językowego, gdy umiemy powiedzieć jedynie Nazywam się Ania – ale nawet, jeśli
jeszcze nie jesteśmy w stanie rozmawiać, już na początku możemy mówić, czytając
na głos każde słowo i zdanie. Nie wystarczy przeczytać w głowie, musimy wszystko wypowiedzieć na głos. Dopiero wtedy wiemy, czy umiemy wymówić dane słowo,
ćwiczymy płynne wypowiadanie całych zdań. W myślach możemy dukać, czytać słowo
tak jak się pisze. Możemy nauczyć się stu słów, idealnie je napisać, ale… nie
wymówimy ich prawidłowo. Nie marnujmy swojego czasu – zapisujmy wymowę, mówmy
na głos, bądźmy pewni, że jeśli znamy dane słowo, to umiemy je wymówić. Do tego
powtarzajmy całe zdania, starajmy się je wymawiać płynnie i dokładnie. W ten
sposób już od początku tworzymy podstawę do łatwiejszego mówienia w
przyszłości, a dokładniej unikamy nagłego przejścia między nie-mówieniem a
mówieniem, które okazuje się być ogromną pułapką. Pozwólmy naszemu mówieniu
rozwijać się płynnie.
Dlaczego boimy się mówić w języku obcym?
Ach ten
strach! Ileż to razy stoi nam na drodze do naszych celów i marzeń. Nie znam
statystyk na ten temat, ale myślę, że większość uczących się języków spotyka
się z tym problemem. Ja nie należę do wyjątków. Do czasów studiów bariera językowa była dla mnie czymś
nie do przejścia. Myślę, że właśnie to jest głównym powodem tego, że już nic
nie pamiętam z niemieckiego, mimo że uczyłam się go z 10 lat i naprawdę bardzo
go lubiłam. 10 lat samych piątek, ale też 10 lat strachu przed mówieniem. Nigdy
nie wyrywałam się do odpowiedzi, musiałam układać w głowie każde zdanie, nie
mówiłam płynnie, naturalnie i ciągle byłam spięta. Dziś nie umiem praktycznie
nic. Wierzę, że gdybym od początku starała się rozwijać mówienie, gdybym nie
bała się robić błędów, to dziś mogłabym mówić, że znam niemiecki.
No
właśnie – to strach przed popełnieniem błędu jest największym pokarmem bariery
językowej. Ci, którzy się nie boją i ci, którzy się boją, ale przełamują swój
strach wygrywają. Pamiętam, kiedyś mieliśmy na niemieckim lekcję z serii „pod
maturę”. Pani wzięła pod tablicę dwóch uczniów – Kacpra, który miał świetne
oceny i Andrzeja, który nie radził sobie z gramatyką. Kacper zastanawiał się
nad każdym zdaniem, starając się nie robić błędów, wyszukiwał w głowie odpowiednie formy – w konsekwencji dukał, a Andrzej po prostu mówił. Robił mnóstwo błędów,
ale mówił. Oczywiście każdemu z nas zależy na tym, aby mówić możliwie
bezbłędnie, ale w procesie nauki nie unikniemy błędów. Zastanówmy się – lepiej
nie robić błędów i dukać czy robić błędy i mówić? Chcemy mówić – mówmy! Dążmy
do perfekcji, uczmy się na błędach i ciągle mówmy.
Pisałam,
że bardzo długo nie potrafiłam przełamać bariery językowej. Zmieniło się to na
studiach. Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze zajęcia, zwłaszcza z
albańskiego, były nastawione na konwersację. Nasz lektor albańskiego rozmawiał
z nami już od pierwszych lekcji. Najpierw to były oczywiście pseudorozmowy w
stylu -Gdzie jesteś? -Jestem tutaj, czasem nasza odpowiedź
polegała praktycznie na powtórzeniu całego zdania, ale musieliśmy mówić,
przełamywaliśmy strach. Myślę, że już wtedy ta bariera językowa, która jeszcze
w liceum wydawała mi się czymś nie do ruszenia, zaczęła się łamać. Drugim
czynnikiem w moim wypadku był pierwszy wyjazd na Bałkany. Po pierwszym roku
pojechałam na 2-tygodniowy kurs języka albańskiego do Prisztiny. Język okazał
się cudownym środkiem do pełnego zasmakowania tego miejsca. Mimo że nie
potrafiłam wtedy powiedzieć jeszcze za wiele, starałam się mówić jak najwięcej,
np. zamawiać kawę bez czekania, aż zrobi to ktoś inny, rozmawiać ze sprzedawcą w
sklepie. Po raz pierwszy poczułam, jak jest cudownie rozmawiać z ludźmi w ich
rodzimym języku. To ogromna motywacja do mówienia i nauki języka w ogóle.
Wiele
osób boi się jednak rozmawiać w obcym języku, odczuwając lęk przed byciem
śmiesznym. Krępuje ich śmiech ze strony rozmówców. Zupełnie niepotrzebnie! Ile
razy śmialiśmy się, gdy obcokrajowiec mówiący po polsku przekręcił słowo, dziwacznie
je zaakcentował czy stworzył śmieszną konstrukcję? To jednak nie znaczy, że nie
doceniamy jego starań i znajomości języka. To nie jest złośliwy śmiech. Zawsze
trzeba mieć dystans do takich sytuacji i nie brać ich do siebie.
Kilka kroków, by usprawnić mówienie w
języku obcym. Jak pokonać barierę językową?
1. Od początku nauki języka mów na głos. Wymawiaj głośno każde słówko, którego się uczysz, całe zdania, mów do siebie w
najróżniejszych sytuacjach: co robisz w danej chwili, co widzisz za oknem,
nieważne – po prostu mów.
2. Ucz się całych zwrotów. Ucząc się całych zwrotów i zdań, unikasz układania zdań w myślach, składania
słów, dosłownego tłumaczenia z języka polskiego. Poza tym, nie zastanawiasz
się, jak trzeba odmienić rzeczownik czy przymiotnik, która to będzie pozycja w
tabeli, tylko po prostu wymawiasz już odmienione słówko w całym zdaniu. To
bardzo ułatwia i usprawnia mówienie.
3. Nagrywaj się. Czasem ciężko samemu ocenić jak mówimy; nierzadko wydaje nam się, że mówimy
gorzej niż w rzeczywistości (czasem też, że mówimy lepiej ;)), warto więc
posłużyć się prostym sposobem – nagrywajmy swoje wypowiedzi, to pozwoli nam na bardziej
obiektywną ocenę naszej wymowy, akcentu. Przeczytałam kiedyś o takim ćwiczeniu:
trzeba znaleźć ciekawe nagranie i nauczyć się go na pamięć, starając się mówić jak
lektor; za każdym razem nagrywamy swoją wypowiedź i
odsłuchujemy, robimy to tak długo, aż dojdziemy perfekcji.
4. Znajdź partnera do wymiany językowej. Jeśli
nie masz znajomego, z którym możesz rozmawiać, ćwicząc język, możesz skorzystać
ze stron, które pomagają w znalezieniu partnera do wymiany językowej. Pamiętaj,
że z reguły nie są to nauczyciele, nie można więc liczyć na to, że wytłumaczą Ci
materiał, trzeba też mieć na uwadze, że mogą popełniać jakieś błędy. Jest to
jednak nieoceniony sposób na ćwiczenie mówienia i rozumienia w przyjemny i
naturalny sposób. Listę stron, na których można znaleźć partnerów znajdziecie
pod tym linkiem.
5. Przełamuj strach przed mówieniem, poczuj
jak przyjemnie jest rozmawiać w obcym języku. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Chodzi
o zmianę podejścia – myśl o mówieniu nie w kategoriach przerażającego przymusu,
a jednego z najprzyjemniejszych elementów nauki języka. Mówiąc, poznajesz ludzi,
rozmawiasz z nimi, możesz dzięki temu załatwić wiele spraw i dopiero kiedy
mówisz, tak naprawdę czujesz, że znasz język obcy. Staraj się korzystać z
każdej okazji, gdy możesz rozmawiać w obcym języku – gdy jesteś za granicą, na
lekcji, na lektoracie na studiach, gdy spotkasz obcokrajowców szukających
drogi, gdy spotkasz studentów z Erasmusa na imprezie – poczuj, jak cudownie jest
mówić w języku obcym, być zrozumiałym i zrozumieć, co mówi druga osoba. Na początku będzie
Ci ciężko, ale wystarczy, że kilka razy przełamiesz swój strach i za każdym
następnym razem będzie już tylko łatwiej.
6. I pamiętaj! Nie da się mówić bez mówienia. Czyli
jeśli nie zaczniesz mówić, to nie będziesz mówić. Nie marnuj swojej nauki,
szanuj swoją pracę, ciesz się z każdej chwili, gdy możesz rozmawiać w języku
obcym. Po prostu mów.
Jakie są Wasze doświadczenia z mówieniem? Macie problem z przełamaniem
bariery, a może udało Wam się to zrobić lub po prostu nigdy jej nie mieliście?
Macie swoje ciekawe sposoby na ćwiczenie mówienia?
Miłej niedzieli! :)
Szczerze przyznam, że nie pamiętam u siebie jakiejś bariery językowej. To nie jest tak, że zaczynam od razu mówić, po prostu gdy czuję, że mam odpowiedni zasób słownictwa to zaczynam. Czasem dla zabawy zostawiam swoim znajomym obcokrajowcom wiadomość głosową w ich języku. Jakąś głupotę, coś drobnego co wywoła u nich uśmiech, a mnie da pewność że da się mnie zrozumieć :)
OdpowiedzUsuńU mnie blokada wygląda różnie w zależności od języka. Generalnie: im język łatwiejszy, tym szybciej czuję się w nim na tyle pewnie, żeby zacząć mówić. I tak np. w esperanto nigdy nie miałem problemu, żeby otworzyć usta, a w niemieckim, którego w taki czy inny sposób uczę się od dwudziestu lat, do dzisiaj mam olbrzymie opory. Ostatnio odkryłem, że pomaga mi... prowadzenie dziennika po niemiecku. Codziennie zapisuję dosłownie kilka zdań na jakiś dowolny temat - ale bez cyzelowania, dopieszczania, sprawdzania w słowniku itp. Staram się pisać bez zastanowienia, przyjmując, że czasem użyję złego słowa albo pomieszam końcówki. Po paru tygodniach takich ćwiczeń odkryłem, że mniej przejmuję się tym, że czasem robię błędy albo nie umiem znaleźć słowa.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - gratuluję bloga! Śledzę większość polskich językowych i muszę powiedzieć, że w moim prywatnym rankingu Twój zalicza się do ścisłej czołówki :)
Dobrze jest uświadomić sobie, że zrobienie błędu nie jest dramatem, a gdy nie znamy słowa, możemy powiedzieć to inaczej - od razu jest przyjemniej :)
UsuńZaciekawiłeś mnie tym esperanto. Jeśli miałbyś kiedyś ochotę napisać o nim kilka słów do cyklu „Jaki to język?”, to napisz do mnie. Byłoby bardzo ciekawie przeczytać o nim tekst napisany przez osobę, która go naprawdę zna :)
Ogromnie mi miło, że mój blog przypadł Ci do gustu :) Pozdrawiam!
Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś i do podobnego podejścia staram się też zachęcać moich uczniów. Otwartość na mówienie w języku obcym ma też jednak coś wspólnego z naszą osobowością w ogóle - trudno chyba oczekiwać, żeby nieśmiała osoba milcząca z natury zaczynała być największą gadułą, kiedy tylko przechodzi na włoski czy hiszpański :)
OdpowiedzUsuńKiedy odbywałam praktyki zagranicznej w szkole prowadzącej kursy szwedzkiego dla obcokrajowców, tamtejsi nauczyciele podzielili się ze mną obserwacją, że najczęściej największe problemy z barierą językową mieli imigranci z wyższym wykształceniem, dla których ładne wysławianie się także w języku ojczystym odgrywało niezwykle dużą rolę. Dotyczyło to też szczególnie osób, które w swoim kraju zdobyły wykształcenie związane z innym językiem obcym - świadomość językowych reguł sprawiała, że to poprawność, a nie płynność stawała na pierwszym miejscu.
Myślę też, że problemy z przełamywaniem bariery językowej niektórzy wynoszą ze szkoły, gdzie nauczyciel z różnych powodów bardzo często "przechodził" na język polski na lekcjach języka obcego. Sama dopiero na studiach doceniłam, ile dają zajęcia z native speakerem, kiedy jedynym sposobem, żeby cokolwiek załatwić i dogadać się w dowolnej sprawie jest właśnie mówienie. Wydaje mi się, że nauczyciele w polskich szkołach powinni jak najczęściej decydować, żeby językiem obowiązującym "od dzwonka do dzwonka" w klasie był tylko język obcy.
Bardzo inspirujący blog, dodaję do czytywanych!
Masz rację, że osobowość ma też ogromne znaczenie, o tym nie wspomniałam. Nieraz musimy walczyć z własną nieśmiałością, a mówienie w innym języku po prostu nasila nasz strach. Ja też jestem bojakiem z natury :)
UsuńCiekawe to spostrzeżenie dotyczące problemów z mówieniem u osób o większej świadomości językowej. To co powinno pomagać, okazuje się być barierą. Dążenie do perfekcji może nas ograniczać. Jeśli chcemy płynnie mówić, musimy przyjąć to, że zrobimy błędy, bo zastanawianie się w czasie mówienia nad tym, jak coś odmienić, zabija płynność. To trudne dla osób, którym bardzo zależy na poprawności. Ja już się tego nauczyłam, ale zdarza mi się jeszcze analizować błędy po fakcie i zastanawiać się "dlaczego tak powiedziałam, przecież wiem, że powinno być tak" :)
Jeśli chodzi o szkołę, to zgadzam się w 100%. Rozumiem mówienie po polsku, gdy tłumaczy się zagadnienia gramatyczne (choć lepiej byłoby powiedzieć to najpierw w języku obcym, a potem dopiero po polsku), ale nie wiem jaki cel ma mówienie po polsku w innych sytuacjach.
Dziękuję za ciekawy komentarz i pozdrawiam! :)
Mnie przełamanie w języku angielskim dał kurs metodą Direct English (taki uwspółcześniony Callan) a głównie poza lekcyjna znajomość z lektorem (nie jest to co prawda native, ale posługuje się jedynie angielskim w życiu, poza rodzimym arabskim).
OdpowiedzUsuńZgadzam się że pisanie jest doskonałym wstępem do mówienia. Nasz mózg w ten sam sposób "produkuje" słowa i zdania gdy piszemy i gdy mówimy. Pisząc mamy bardziej komfortowe warunki, mniejszą presję czasu i okoliczności, możemy dać nasze wypowiedzi do sprawdzenia, czyli pozbyć się błędów. Takie wypracowania warto robić, sprawdzać i uczyć się wypowiadać i na pamięć. To nasz wsad językowy.
Pozdrawiam
Tomek
Ja mam barierę przed mówieniem po angielsku. Moim problemem jest nauczyciel, którego po prostu się boję. Na lekcjach się stresuję i ciężko jest mi sklecić coś sensownego. Zawsze coś źle wymówię, albo ogólnie jakoś go zdenerwuje i zaczyna krzyczeć. Im bardziej krzyczy i się denerwuje tym więcej błędów robię. Przez to jestem uznawana za jedną z gorszych osób w grupie. Gdy mam możliwość rozmawiania po angielsku poza szkołą to idzie mi zdecydowanie lepiej.
OdpowiedzUsuńInaczej mam z francuskim. Od początku nauczycielka skupiła się na mówieniu i mimo, że mnie teraz nie uczy, to do dziś nie mam problemów z mówieniem.
Dziękuję za rady, na pewno z nich skorzystam:)
Pozdrawiam;D
Nie zazdroszczę nauczyciela angielskiego. Dobrze jednak, że nie zniechęca Cię to do mówienia poza szkołą. Uczysz się dla siebie, a nie dla nauczyciela czy osób z klasy. Łatwo powiedzieć, ale nie przejmuj się takim typem, tylko rób swoje :)
UsuńPowodzenia! :)
Świetny post. Mam olbrzymie problemy z mówieniem po angielsku. W gimnazjum i liceum nikt nie przywiązywał dużej wagi do mówienia, głównie uczyłam się słówek i gramatyki, a teraz na studiach jak mam coś powiedzieć na zajęciach, to strasznie się stresuję i wylatuje mi z głowy większość słów. Póki co układam sobie zdania po angielsku w głowie, ale chyba najwyższy czas, żeby zacząć do siebie mówić. Świetne rady, postaram się przynajmniej część z nich wcielić w życie i zobaczymy, co z tego będzie :)
OdpowiedzUsuńJa rownież miałam opory z mowieniem aż pojechałam do szkoły językowej do Anglii na 3 tygodnie i po prostu musiałam sie przełamać :) poszło dość szybko i cóż uważam ze rzucanie sie na językowa głęboka wodę jest najskuteczniejszym sposobem.
OdpowiedzUsuńWymaga to trochę odwagi, jeśli ktoś się bardzo boi mówienia, ale na pewno działa. Jak już trzeba i nie ma wyjścia, to nawet najbardziej oporni otwierają usta :)
UsuńŚwietny post Marysiu!
OdpowiedzUsuńWyrózniłam twój blog tutaj:
http://blog.ingliszticzer.pl/2013/03/wyroznienia.html
Ja nie mam żadnej bariery językowej wręcz odwrotnie. Uwielbiam mówić w języku obcym. Od małego miałam jakiś talent do tego. Gdy rozmawiam z kimś kto zna tylko podstawy danego języka (np.angielskiego) i nie zbyt rozumie co do niego mówię, łączę kilka języków. Zawsze jak trzeba pogadać z obcokrajowcem cała grupa wysyła mnie bo ' Coralie się nie boi'. Zapewne przyczyną tego,że czuję się dość pewnie podczas tych rozmów jest to,że nie mieszkam w swoim ojczystym kraju a języki to chyba moje powołanie,ale przede wszystkim- pasja.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o osoby,które boją się mówić w j.obcym.Wydaje mi się,że niektórym sprawia to trudność ponieważ są nieśmiali albo po prostu nie rozmawiają z nikim w danym języku. Jak byłam mała 'uczyłam' mojego kota angielskiego. Może śmieszne,ale nie bałam się zwierzęcia bo przecież mi nie odpowie ani mnie nie poprawi. Dzięki tej zabawie,która dla wszystkich była komiczna, nauczyłam się płynnie mówić po angielsku. Potem dochodziły kolejne języki i tak mój kot umarł jako koci 'poliglota'. Teraz wychowuję kolejnego 'wielojęzycznego' kociaka. Jest to moja najlepsza metoda bo rodzice/rodzeństwo/znajomi zazwyczaj nie chcą słuchać czegoś czego nie rozumieją.
Pozdrawiam :)
Popieram! Najlepsza szkołą językową jest wyjazd za granicę. Sama byłam na erazmusie w Hiszpanii - co prawda bardziej pomogło to mojej umiejętności posługiwania się angielskim niż hiszpańskim ale bez względu na to o jaki język chodzi przebywając wśród obcokrajowców nagle wszystko wydaje się łatwiejsze. Przeplatanie języków,słów, czasami pomagaj zdjęcia filmy gesty wszystko się liczy a po kilku miesiącach okazuje się, że całkiem nieźle idą nam rozmowy w x języku. To super uczucie! :)
OdpowiedzUsuńDużo zależy od charakteru człowieka. Znam ludzi z niewielką wiedzą czy zasobem słownictwa, ale są na tyle pewni siebie, że potrafią rozmawiać bez zahamowań, oczywiście robiąc przy tym wiele błędów, ale i tak się tym nie przejmują. Znam też takich, którzy dysponują dużą wiedzą, słownictwem itp., ale jak przyjdzie co do czego to ze strachu przed zrobieniem choćby jednego błędu blokują się i nie są w stanie sklecić zdania.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie trzeba się przełamać aby zacząć mówić w innym języku.
OdpowiedzUsuń