Mam na imię Marysia i dzięki przypadkowi stałam się
pasjonatką języków. W czasach szkolnych uważałam, że nie mam „zdolności
językowych”, nie umiem przełamać bariery i nigdy nie będę w stanie komunikować
się w innym języku niż polski. Miałam wprawdzie dobre oceny, gramatykę w małym
paluszku i dość łatwo zapamiętywałam słówka. Jaką jednak wartość mają piątki na
świadectwie wobec faktu, że w kontakcie z obcokrajowcem chowałam się w kąt, a
podczas dialogów na lekcjach spuszczałam głowę w nadziei, że nikt mnie nie zauważy.
Absurdem więc wydaje się fakt, że tak naprawdę już wtedy lubiłam się uczyć
języków – marzyłam o nauce hiszpańskiego i otwarcie wyrażałam swą miłość do
niemieckiego, jedynie angielski traktowałam po macoszemu, twierdząc, że
przecież nie każdy musi go znać i nie ugnę się pod presją społeczeństwa :)
Wszystko zmieniła jedna ulotka otrzymana podczas targów
uczelni wyższych. Do dziś nie rozumiem, jak to się stało – przez 6 lat
myślałam, że zostanę ekonomistką albo księgową, języki nie są moją mocną stroną, a jedna
broszurka z napisem filologia bałkańska sprawiła, że zmieniłam moje cele o
100%. O Bałkanach wiedziałam jedynie tyle, czego się nauczyłam na historii, nie
rozdrabniając się jednak na poszczególne kraje. Nie miałam pojęcia, jak brzmi
albański czy bułgarski, ale czułam, że tam jest moja droga. Strasznie
patetycznie to teraz brzmi, ale co zrobić, to był najlepszy wybór mojego życia,
zupełnie je zmienił, dał mu sens.
Okres studiów nauczył mnie, że nie trzeba specjalnych
zdolności, aby nauczyć się języka. Okazało się, że całkiem dobrze sobie radzę,
a przede wszystkim – że to moja pasja. Co ciekawe jednak – metodami nauki
języka i sposobami na zwiększenie jej efektywności zaczęłam się interesować
stosunkowo niedawno. Najwyraźniej do tej pory starczała mi miłość do krajów
bałkańskich, pomyśleć tylko, jak mogłabym opanować „ moje” języki, gdyby do tego doszły efektywne
metody i nauka „z głową”. Ale wszystko można jeszcze zmienić – i ten blog ma mi
w tym pomóc.
Założyłam ten blog z kilku powodów. Po pierwsze – pomoże mi
on w mobilizacji do nauki, gdyż będę się spowiadała z moich postępów. Po drugie
– będę miała okazję do zgłębiania tajników efektywnej nauki języków obcych,
próbując różne metody także na sobie i dzieląc się wszystkim z osobami, które
również interesują się tym tematem. Po trzecie – chciałabym, aby było to
miejsce wymiany doświadczeń, metod, obserwacji. Chciałabym poznać uwagi osób, które mają inne podejście do
tematu, swoje własne spostrzeżenia. Nie jestem żadnym ekspertem, chętnie poznam opinie osób, które wiedzą coś więcej :)
I na koniec moje językowe cele:
1. Język albański – to mój językowy numer jeden, jestem w
nim zakochana od pierwszego usłyszenia. Przez 5 lat studiów udało mi się go
przyzwoicie opanować, mogę swobodnie czytać najróżniejsze teksty, choć oczywiście
do słownika też muszę czasem sięgnąć :) Jeśli chodzi o język albański, to
największy problem pojawia się przy rozumieniu ze słuchu, szczególnie, że
mówiący po literacku są rzadkością. Koniecznie muszę więcej słuchać, mówić i
uczyć się słówek.
2. Język bułgarski – ciężko było mi się zakochać w języku
bułgarskim. Miałam problem z cyrylicą i nie był to przecież albański. Pamiętam jednak dokładnie, w jakim momencie to się zmieniło. Na pierwszym roku
studiów trwały Dni Filmów Bułgarskich. Poszłyśmy z koleżankami na pierwszy
lepszy, padło na „Pismo do Amerika” („List do Ameryki”). I
ten film zmienił wszystko, a we mnie pojawiła się
ogromna potrzeba wyjazdu do Bułgarii i poczucia jej na własnej skórze. To
najlepiej świadczy o tym, jak ważna jest motywacja w nauce języka obcego. Z
bułgarskim mam odwrotnie, niż z albańskim – dużo mówię, a mało czytam. Muszę
więcej czytać, no i jak zwykle – słówka, słówka, słówka!
3. Język hiszpański – pozycja numer trzy jest moim marzeniem
od podstawówki. Zbierałam nawet namiętnie „Easy
Español”, opracowałam kilka
lekcji, ale zapał okazał się słomiany. Zawsze pojawiało się coś ważniejszego.
Ale nie tracę nadziei, bo czuję pewną więź z tym językiem, ogromny pociąg i mam przeczucie, że nauczę się go szybko. Pewnie to tylko mrzonki, ale będę próbować,
bo po prostu chcę! Niestety, z podstawówkowych lat pamiętam jedynie alfabet i jak
powiedzieć, jak się nazywam. Ale to zawsze jakiś początek :)
4. Język angielski – bardzo długo to był dla mnie temat
tabu. Z jeden strony mówiłam otwarcie, że nie znam angielskiego (choć tak
naprawdę podstawy podstaw znam), z drugiej jednak było mi wstyd, że nie znam
czegoś, co uznaje się za standard. To, że znasz angielski nie jest żadną wielką
zaletą, ale to, że nie znasz, jest już dużą wadą. Poszukiwania pracy, ciągłe
stykanie się z wymogiem dobrej znajomości angielskiego zmobilizowały mnie do
zastanowienia się, na czym dokładnie polega mój problem z językiem angielskim i
co zrobić, żeby go zlikwidować. To może głupie tłumaczenie, ale nie trafiły mi
się dobre nauczycielki angielskiego, nigdy nie zapałałam do niego miłością, a
ten cały boom na język angielski mnie drażnił. Postanowiłam zmienić podejście,
dostrzec zalety jego znajomości, wśród których prym wiedzie możliwość oglądania
ukochanych „Przyjaciół” w oryginale ;)
5. Język serbski – kolejny język, który miałam okazję poznać
na studiach. Wiedziałam, że mi się spodoba, bo słucham serbskich piosenek,
lubię jego brzmienie, melodię, uporządkowaną gramatykę. Niestety, język
wprowadzony na czwartym roku studiów jest traktowany gorzej, bo wydaje się, że
lepiej skupić się na dwóch głównych językach, niż „marnować” czas na trzeci,
tym bardziej, że przy znajomości bułgarskiego, serbski może stać się łatwo
jedynie „zserbizowanym bułgarskim”. Nauczyłam się jednak dobrych podstaw,
wciąż mi się podoba i – przede wszystkim – przy moim zainteresowaniu Bałkanami
jest on wielce przydatny.
To moja magiczna piątka. Nie oznacza to jednak, że jedynie
te języki mnie pociągają, jednak muszę wyznaczyć sobie jasny i konkretny cel.
Zdarzyło mi się już raz, że napaliłam się na jednoczesną naukę 7 języków, łatwo
jednak można się domyślić, czym to się skończyło :) Najpierw więc 5 języków,
ale nie jednocześnie – najlepszy efekt przynosi nauka dwóch na raz, a jeszcze
lepiej, jeśli jeden jest już znany na jakimś poziomie. Dlatego pierwszym zadaniem
będzie angielski i bułgarski, bo niedługo planuję się przenieść do Bułgarii, więc
powinnam jednak najpierw zająć się nim. O przyszłych planach pomyślę później, w
miarę jak się sprawy potoczą. Uświadomienie sobie, że nie ma nic od razu, a
nauka języków to proces jest ogromnie ważne.
Mam nadzieję, że uda mi się wypełnić te cele, że nauczę się
dużo nowego podczas pisania na tym blogu, że poznam wasze historie z językiem w
tle. Przy okazji, może to, co napiszę okaże się dla kogoś przydatne czy ciekawe. Nie będę miała określonego schematu pisania, będę omawiała różne kwestie,
czasem może trochę chaotycznie, jednak co jakiś czas, na pewno będę robiła
podsumowania metod ogólnej nauki czy też nauki słówek, bo lubię raz na jakiś
czas coś uporządkować ;) Życzę miłej lektury i zapraszam do wymieniania się
spostrzeżeniami!
Miałam podobnie z angielskim: draźniło mnie, że wszyscy muszą się go uczyć. Uchodzę za poliglotkę wśród znajomych i wstyd mi, że nie mówię dobrze po angielsku. Dlatego jakoś się przełamałam i czytuję po angielsku nie mniej, niż w innych językach.
OdpowiedzUsuńMiło, że ktoś ma podobne doświadczenia :) rzeczywiście, to wydaje się wręcz absurdalne: jak to, mówisz po albańsku i bułgarsku, a nie znasz angielskiego? Ale zmiana nastawienia, to już dobry start. Życzę nam sukcesów w zgłębianiu języka, który przecież też ma wiele zalet :) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńFantastyczne plany :) Właśnie przypadkowo trafiłam do Ciebie i.. zostaję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kiedy czytam o Twoich motywacjach do pisania bloga to trochę tak jakby widzę siebie. Moje motywacje, żeby zacząć pisać są właściwie bardzo podobne - zaczęłam, żeby się zmotywować do nauki hiszpańskiego, mieć pretekst do dowiedzenia się więcej o mechanizmach uczenia się języków i żeby się podzielić doświadczeniami i tym wszystkim co uda mi się znaleźć w sieci. Dopiero zaczynam i wciąż coś poprawiam.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje cele i Twojego bloga i dopisuję go do mojej listy.
Pozdrawiam;)
Gratuluję dobrze wybranego kierunku! Sam osobiście też jakoś specjalnie nie przepadam za angielskim. Wszystko przez ten "nacisk" na ten język. Wszyscy moi znajomi się dziwią jak ja mogę nie lubić angielskiego, ale za to uwielbiać rosyjski i niemiecki - przecież to język wroga. Nie lubię, gdy ktoś nie potrafi oddzielić spraw polityczno-historycznych od języka.
OdpowiedzUsuńHejka, i ja trafiłam tu niejako przypadkiem. Polecę bloga siostrze - studiowała slawistykę w Gdańsku. Ja mówię z każdym dniej coraz lepiej po angielsku i rosyjsku. Staram się czytać w obu językach. Mieszkałam 3 lata w UK, moj chłopak jest rodowitym Angolem. W UK pracowałam dla rosyjskiej formy, a w chwili obecnej jestem w Kazachstanie, gdzie również całymi dniami mówię głównie po rosyjsku (z facetem tylko po angielsku). Wciaż mam duże braki i lenia aby zapisywać słówka, które powtarzają się co jakiś czas ale ja nie moge ich zapamiętać... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać Twojego bloga, jestem ciekawa kiedy skończę! Z angielskim mam tak samo i patrząc na komentarze ciekawe ilu nas jest. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwłaśnie odkryłam Twojego bloga, czytam ten pierwszy post i myślę sobie: "jeju, to jest o mnie!" oczywiście z małymi różnicami: angielski i hiszpański mam już opanowane na dość dobrym poziomie a od października uczę się portugalskiego. ale mam aspiracje na więcej. no ale tak jak piszesz, narazie się powstrzymam, studiowanie 3 języków musi mi póki co wystarczyć ;)
OdpowiedzUsuńtrafiłam tu przez przypadek ( a może jednak nie :) i zostaję na pewno na dłużej, u mnie lista niezmienna od paru lat, angielski, hiszpański, rosyjski (tylko ciągle brak czasu).
OdpowiedzUsuńPowodzenia i wytrwałości życzę :)Pozdrawiam
Trafiłam tu dzisiaj i własnie jestem po godzinnej sesji czytania Twojego bloga. Jest świetny, jak już piszesz to wyczerpująco i fajnie:) Ja akurat jestem pasjonatką angielskiego, najbardziej lubię go uczyć. Ostatnio też uczę się sama bo po latach od studiów trochę pozapominałam. Będę tu zaglądać:)
OdpowiedzUsuńKurczę jak fajnie... Ja miaĺam tak samo jak ty z filologią bałkańską tylko, że w moim przypadku była to filologia fińska ;)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą trafiłam na Twój blog (przez post na temat mnemotechnik) i zagoszczę tu na stałe :) Mam podobne doświadczenia z angielskim (kiedyś wręcz obraziłam się na ten jezyk!), i z hiszpańskim- towarzyszy mi od podstawówki, ale zawsze coś stoi na przeszkodzie żeby wciąć się za naukę ;) Fajnie, że odnalazłaś swoją pasję, a z bloga bije wręcz pozytywna energia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń