Przejdź do głównej zawartości

Wyzwanie: IV tydzień – MÓWIENIE


Trzeci tydzień wyzwania za nami. Zdecydowanie należał do moich ulubionych. Tak jak planowałam, kupiłam sobie uproszczoną książkę po angielsku – 60-stronicowy kryminał „The Sugar Cane Killer” wydawnictwa Cornelsen, poziom B1-B2. Ku mojemu zaskoczeniu, nie miałam większych problemów z rozumieniem. Baaardzo mnie to ucieszyło :)


Czas na ostatni tydzień – chyba najtrudniejszy – którego bohaterem będzie mówienie. Świetnie, jeśli mamy z kim rozmawiać, jeśli jednak tak nie jest, możemy mówić do siebie lub wybrać sobie „rozmówcę”. DameNoire, która zamieściła komentarz pod wpisem o mówieniu w języku obcym, wychowuje już drugiego kociego poliglotę, słyszałam też o mówieniu do maskotek. Ja niestety nie mam żadnego zwierza, ani nawet maskotki, ale nie mam nic przeciwko mówieniu do siebie ;)

Mówić można oczywiście o wszystkim – o tym, co robimy, co widzimy za oknem. Jeśli jednak nie mamy pomysłu, możemy np. streścić film, który oglądaliśmy czy fragment książki, którą czytamy. Ćwiczenie mówienia, prócz konstruowania zdań, obejmuje także ćwiczenie wymowy i akcentu. W tym celu możemy np. czytać na głos i nagrywać się na dyktafon.

Powodzenia w ostatnim tygodniu!

Nauka języka obcego

Komentarze

  1. A propos rozmawiania z kotem --> Czy nie sądzisz, że powinno się ćwiczyć nie tyle mówienie, co rozmawianie? W sensie że na mówienie składa się też słuchanie, if you know what I mean. Gadając do siebie raczej nie będę stosować tzw. coping strategies, nie będę dopytywać jak czegoś nie zrozumiem. Takie bardziej ćwiczenie deklamacji niż mówienia.

    W ogóle to doszłam do wniosku, że by nabrać odwagi w używaniu języka obcego, najlepiej pogadać z kimś, dla którego językiem obcym jest polski. Nagle okazuje się, że żeby rozmawiać nie trzeba mieć nieskazilnego akcentu, można robić błędy gramatyczne itp. Takie odwrócenie ról.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za fajny komentarz :) Oczywiście masz rację, najlepiej jest rozmawiać w danym języku, to umiejętność prowadzenia swobodnej rozmowy jest głównym celem uczącego się, a nie swobodne mówienie do siebie ;) Ja jednak wzięłam pod uwagę, że niekoniecznie teraz każdy ma osobę, z którą może porozmawiać, a ćwiczenie mówienia – konstruowania zdań, wymowy – ma też sens. Oczywiście, tak jak piszesz, rozmowa to jednoczesne ćwiczenie mówienia i słuchania, ale jeśli nie mamy takiej możliwości możemy tylko słuchać i tylko mówić, a przy najbliżej okazji rozmowy w obcym języku sprawdzimy, czy nasze ćwiczenia na coś się przydały ;)

      Takie spojrzenie z boku na obcokrajowca mówiącego po polsku może nas wiele nauczyć. Bardzo często sami, gdy usłyszymy komplement, że dobrze mówimy w języku x, mówimy skromnie - nie no, tak średnio, robię dużo błędów. A sami potrafimy się zachwycić obcokrajowcem mówiącym świetnie po polsku, to nic, że robi jakieś błędy i słychać, że nie jest Polakiem. Pisałam też kiedyś, że często, gdy ktoś się zaśmieje z naszej wymowy, czujemy się wyśmiani, a przecież zdarza nam się zaśmiać, gdy obcokrajowiec przekręci jakieś słowo - tak zupełnie bez złośliwości. Wystarczy o tym pomyśleć i od razu nabiera się dystansu do takich sytuacji.

      Usuń
    2. @Marta@TalarDuSvenska? zgadzam się,że powinno się ćwiczyć rozmawianie,ale jeżeli nie masz osoby,z którą możesz pogadać w danym języku to lepiej mówić do kota niż w ogóle. Chodzi o to żeby nie uczyć się 'w myślach' bo wtedy można ponieść totalną klęskę jak mama mojej koleżanki. Niby świetnie zna angielski,ale szkoda,że tylko w piśmie.
      Dla mnie zwierzak to jak na razie jedyne rozwiązanie. W mojej miejscowości bardzo mało osób uczy się włoskiego czy fińskiego. Gdybym bardzo chciała mogłabym jeździć do jakiejś szkoły językowej czy do kogoś z kim mogłabym porozmawiać w danym języku,ale nie mam na to czasu a przede wszystkim możliwości dojazdu.

      Jeżeli chodzi o obcokrajowców mówiących po polsku, do których zaliczam się ja -> Na początku znajomi śmiali się ze mnie (niezłośliwie), naśladowali to co mówiłam. Po jakimś czasie bawiły ich tylko poszczególne słowa, teraz już jest prawie idealnie ;) W tym roku część z tych osób zaczęła się uczyć mojego języka a ja mam ubaw.

      Usuń
  2. Mnie tez najlepiej poszlo z czytaniem z racji moich przygotowan do wyjazdu musialam prawie clay czas czytac po Angielsku. Tak wiec pewnie wyrobilam norme conajmniej 300%

    A z mowieniem bedzie podbnie. Ja i obcokrajowcy przez dwa tygodnie i jak tu nie mowic po Angielsku. ;)

    Powodzenia w ostatnim tygodniu wyzwania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Najpiękniejszy język świata

Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje. Mimo to dyskutuje się i to bardzo często. Fakt, że opinie o tym, co piękne czy brzydkie są subiektywne, zupełnie nie przeszkadza w ich wyrażaniu i dyskutowaniu o tym. I jeśli mówimy o języku, filmie czy koniu, a nie czyimś nosie czy dziecku, nic złego w tym nie ma, a może być nawet ciekawie. źródło Konkursy i rankingi piękności organizowane są od lat, i mimo że nie każdy zgadza się z ich wynikami, są osoby, które w ogólnej opinii uznawane są za piękne. Podobnie jest z językami. Mówi się o językach melodyjnych, romantycznych, twardych. Wiele osób za najseksowniejszy język uważa francuski, który określany jest nawet językiem miłości. Wielu miłośników ma też brzmienie języka hiszpańskiego. Też należę do tej grupy. Na pewno duży wpływ na postrzeganie języka ma stosunek do kraju, w którym się nim mówi i ludzi, którzy go zamieszkują. Jedna podróż czy jedno spotkanie może zmienić opinię o języku o 100%. Ciekawa jestem, czy też tak bardzo...

1000 słów – cudowna metoda?

Czy metoda 1000 słów jest dobrą metodą na naukę języka? Jak wynika z badań, nauczenie się 1000 najczęściej używanych słów pozwala zrozumieć dany język w ok. 80%! Mało? Na innej stronie przeczytamy, że znając 1000 najpopularniejszych słów zrozumiemy 99% docierających do nas komunikatów, gdyż słów, których się nie nauczyliśmy, nasz mózg nauczy się sam na podstawie kontekstów. Obiecujące. Tylko ile to ma wspólnego z rzeczywistością? Czytając takie zapewnienia, aż chce się w nie wierzyć. Wystarczy się trochę pomęczyć i będziemy znali bazę języka, która pozwoli nam na zrozumienie większości tekstu i będzie podstawą do dalszej nauki. Świetne! Przecież to logiczne – tych słów najczęściej się używa, więc my, znając je, będziemy mogli się bez problemu komunikować. A czy właśnie komunikacja nie jest naszym podstawowym celem? Czy zatem nie pozostało nam nic innego niż poszukanie list i uczenie się słówek? Nie. A dlaczego nie? 1. Co z gramatyką? Oczywiście jest to ...

Gadka po naszamu, czyli trochę słów o gwarze kociewskiej

Na łulicy leży zemdlały chłop. Zlatujó się ludzie, żeby pomóc. - Dać mu szkiełko sznapsu - mówji psiyrsza kobjyta. - Róbta jymu sztuczne łoddychanie – radzi druga. Wezwijta lykarza z karytkó pogotowja – wrzeszczy trzeci. Zemdlały łotwśyra łoczy i mówji: – Przestańta gadać jedyn bez drugygo. Zróbta, co wóm redziła ta pśyrsza mniła pani! Pochodzę z Kociewia. Nie jest to region geograficzny, a etniczno-kulturowy. Dumną stolicą Kociewia jest Starogard Gdański, ważnym miastem jest też znany na pewno wszystkim użytkownikom kolei Tczew. Ja natomiast pochodzę z pięknej wsi koło Gniewu. Gwara Kociewiaków jest bardzo zróżnicowana przez co mówi się raczej o gwarach kociewskich, które łączą wspólne cechy. Rzeczywiście, rodzice opowiadali mi, że nawet w naszej okolicy każda wieś miała swoją charakterystyczną mowę i od razu było wiadomo, kto z jakiej wsi pochodzi. Gwara kociewska nie jest tak silnie zakorzeniona w świadomości mieszkańców regionu jak gwara góralska czy śląska, ...