Przejdź do głównej zawartości

Nauka języka a wyjazd za granicę

Niektórzy uważają, że wyjazd zagraniczny jest obowiązkowym elementem nauki języka. Są tacy, którzy twierdzą, że – może nie jest konieczny – ale bez niego niemożliwe jest perfekcyjne opanowanie języka. Szkoły językowe reklamują kursy za granicą, twierdząc że to najlepsza metoda na szybką naukę języka. Spora grupa osób uważa jednak, że wcale nie trzeba wyjechać za granicę, aby dojść do świetnego poziomu, a nawet poziomu native’a. Kto ma rację?

źródło

Aby odpowiedzieć, przeanalizujmy kilka zasad związanych z nauką języka.

1. Niemożliwe nie istnieje. Już nie raz pisałam, że w nauce języka nie możemy mówić, że coś jest niemożliwe. Historie wielu ludzi pokazują nam, że takie niemożliwe cele zostały osiągnięte wiele razy. Przykład? Prawie idealny akcent bez pobytu w Ameryce prezentuje Tomasz Szynalski. Posłuchajcie.

2. Otaczajmy się językiem. To dość ważna i często powtarzana zasada. Aby zwiększyć efektywność nauki powinniśmy bombardować się językiem – słuchać, czytać, rozmawiać. Wyjazd zagraniczny nam to umożliwia. Załatwienie każdej sprawy wymaga od nas użycia języka, słyszymy go z każdej strony. Równie dobrze jednak, możemy otaczać się językiem w domu. W dobie internetu mamy swobodny dostęp do materiałów, znajdziemy też wielu chętnych do wymiany językowej. Trzeba jednak przyznać, że trochę trudniej jest z językami rzadszymi.

3. Motywacja jest bardzo ważna. A nawet najważniejsza. Z doświadczenia wiem, że wyjazd zagraniczny może znacząco wpłynąć na zwiększenie motywacji. Zakochujemy się w kraju, cieszymy się z kontaktu z ludźmi. Nawet jeśli wyjazd trwa bardzo krótko, motywacja może zwiększyć się kilka razy, co wpłynie na późniejsze efekty pracy. Ale kto powiedział, że nie można mieć ogromnej motywacji bez wyjazdu? Poza tym, motywacją może być też sama chęć wyjazdu za granicę.

4. Nic nie stanie się samo. Rzecz, którą muszą uświadomić sobie wszyscy, którzy myślą, że wiedza przyjdzie sama. Tak jak nie wystarczy zapisać się na kurs, nie wystarczy wyjechać. Owszem, jeśli jesteśmy zmuszeni do używania języka, prędzej czy później nauczymy się tego, co jest nam potrzebne, ale niekoniecznie czegoś poza niezbędne minimum i niekoniecznie poprawnie. Sam wyjazd więc nie sprawi cudu.

5. Nie ma metody idealnej. Nie można więc powiedzieć, że wyjazd jest najlepszą metodą nauki języka. Może dla kogoś takie nagłe zatopienie się w obcym języku będzie tylko ogromnym stresem i pogłębi barierę. Może woli porozmawiać z obcokrajowcem, znajdując się w swoim mieszkaniu, małymi krokami przełamując strach. 

Jakie płyną z tego wnioski?

Wyjazd to nie jest idealna metoda na naukę języka, to po prostu świetny sposób na otoczenie się językiem, wzrost motywacji i korzystanie z języka na co dzień. Jeśli mamy możliwość wyjazdu, warto z niej skorzystać. Trzeba jednak pamiętać, aby go w 100% wykorzystać, bo bez pracy i zaangażowania możemy wrócić do domu z taką samą wiedzą, jaką mieliśmy, gdy go opuszczaliśmy. Wiele osób wyjeżdżało na Erasmusa i przez kilka miesięcy powiedziało zaledwie kilka zdań, chowając się za tymi, którzy mówili z chęcią. Ale jeśli nie mamy możliwości wyjazdu – to nie jest powód do zmartwień. Można język opanować perfekcyjnie, nie wyjeżdżając za granicę. Wszystko zależy od nas.

Zawsze starałam się korzystać z wyjazdów. Już po pierwszym roku, choć bałam się bardzo. Byłam na kursach w Prisztinie, Tiranie, dwa razy na Erasmusie w Bułgarii. Z każdego wyjazdu wracałam z nowymi doświadczeniami. Czasem czułam się dowartościowana, gdy ktoś powiedział, że ładnie mówię, czasem przerażona, gdy nic nie rozumiałam. Te wyjazdy bardzo wpłynęły na moją pewność siebie, zwiększyły chęć do nauki, motywację i pomogły mi przełamać barierę. Były kluczowe w pierwszych latach nauki. Gdy wkroczymy jednak na poziom średnio zaawansowany i zaawansowany, trudniej o postęp. Dogadamy się w prawie wszystkich sytuacjach, zrozumiemy wszystkich, nie musimy przełamywać bariery. Bardzo łatwo się zatrzymać i okazuje się, że nawet mieszkanie w danym kraju nie daje nic, no może tyle, że się nie cofamy. Bez pracy więc żaden wyjazd, ani nawet pobyt za granicą nie sprawi, że opanujemy język idealnie. Życzę Wam dużo chęci, motywacji i energii (i sobie też ;))!

Komentarze

  1. Moim zdaniem kurs za granicą może być pomocny. Jednak tak jak pisałaś, bez pracy i motywacji, nie wiele z niego wyniesiemy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda! :-) Bez chęci nauki na nic się zda podróż i ludzie którzy nas otaczają.
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię to, że obalasz na blogu popularne "mity". Może mity to za duże słowo, ale weryfikujesz bardzo popularne stwierdzenia związane z nauką języków.

    Z tymi wyjazdami i korzyściami jeszcze jest jedna sprawa. Większość osób decyduje się uczyć języka nie dlatego, że po prostu jest ładny albo że ma ciekawą gramatykę. Z mojego doświadczenia widzę, że wybór na dany język pada z innych powodów, najczęściej chęć pracy za granicą albo chęć komunikowania się w tym języku z rodziną, znajomymi, nowym chłopakiem/dziewczyną. Ogólnie - nastawienie na mówienie. Nastawienie na komunikację jest też tym, na co stawiają bardziej nowoczesne metody nauczania i współczesne szkoły językowe. Sami wiemy, że ćwiczenie czyni mistrza (nawet ćwiczenie małymi krokami), więc żeby móc się komunikować w obcym języku, dobrze jest ćwiczyć komunikowanie. A to z racji swobodnego dostępu do native speakerów (że tak powiem: na wyciągnięcie ręki) może dobrze wyjść za granicą.
    Jeśli ktoś lubi się uczyć języka po prostu tłumacząc zdania na prawo i lewo, w tę i z powrotem, lubi słuchać, może czytać, ale nie chce mówić i uważa, że mówienie nie będzie mu potrzebne, bo uczy się dla samej frajdy, dla rozwijania myślenia, cokolwiek - to wyjazd za granicę pewnie nie będzie dla takiej osoby równie atrakcyjny...


    I potwierdzam to, że sam fakt wyjazdu za granicę o niczym nie świadczy. Nawet wyjazd na Erasmusa. Problem z wyjazdami z mniejszych filologii jest taki, że jako student trafia się często do mieszanego, wielonarodowościowego otoczenia, gdzie mało kto zna język danego kraju, więc językiem towarzystwa staje się angielski. Pamiętam, że problem z ćwiczeniem szwedzkiego miał też znajomy Amerykanin, którego poznałam właśnie na kursie za granicą - wielu kursantów wolało mówić do niego po angielsku, bo mieli wrażenie, że będą lepiej zrozumieni a także chcieli poćwiczyć swoje umiejętności. A biednemu Amerykaninowi zależało żeby używać "swojego" angielskiego jak najrzadziej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, cel też ma ogromne znaczenie. Gdy celem jest komunikacja, to wyjazd zagraniczny wydaje się idealny, zakładając że uczący wyciśnie z niego, co się da :) A znajdzie się taki, dla którego, tak jak piszesz, nie będzie on atrakcyjny.

      Jeśli chodzi o Erasmusa, to na szczęście na uniwersytecie, w którym byłam, raczej nie ma obcokrajowców, tym bardziej takich, którzy nie uczą się bułgarskiego. To ogromny plus. A jak "rodzina erasmusowa" mówi po angielsku albo tylko po polsku, to nawet przy najlepszych chęciach, wyjazd może w ogóle nie wpłynąć na znajomość języka. Ale taka już specyfika Erasmusa. Warto korzystać z kursów, na których wszyscy uczą się danego języka, wtedy każdemu zależy, żeby go używać. Na kursach albańskiego nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby mówić po angielsku, chyba że ktoś jeszcze nie zna zbytnio języka. Swoją drogą, fajne było to, że np. Włoszka, Bułgarka, Polki i Turcy rozmawiają ze sobą po albańsku :)

      Usuń
  4. Nic dodać, nic ująć. Osobiście nigdy nie przykładałem dużej wagi do wyjazdów zagranicznych. Traktowałem je raczej jako ciekawe doświadczenie (strasznie lubię ten moment, kiedy przekracza się granicę i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienia się język całego otoczenia) i sprawdzian moich umiejętności niż okazję do poprawy znajomości języka. Inna sprawa, że nigdy nie byłem za granicą na dłużej niż dwa tygodnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałem możliwość rozmowy za granicą z różnymi obcokrajowcami w języku angielskim. Było to w Ostravie w Czechach w ramach spotkań Couchsurferów (sam nim nie jestem, ale pojechałem z kolegą). Gdy jesteś wśród samych obcokrajowców, to nagle uświadamiasz sobie, że oni Cię w ogóle po polsku nie zrozumieją i musisz tylko używać obcego języka, w moim przypadku angielskiego. Oni nie myślą po polsku, a TY nie myślisz w ich języku.

    Najmilej wspominam rozmowy z rodowitymi Anglikami - akcent był cudowny, ale najbardziej fascynowało mnie to, że wszystko rozumiałem, co oni mówili. Świetne uczucie. Oczywiście na takie spotkanie mogłem się udać w Polsce, ale tam byłaby duża szansa, że trafisz także na Polaka. Tutaj byliśmy tylko my. Reszta ludzi to obcokrajowcy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z tym, że nad językiem trzeba pracować, niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy - czy w ojczystym kraju czy za granicą. Wydaje mi się, że nawet więcej pracy należy włożyć w pogłębianie swojej znajomości języka za granicą. Dlaczego? Patrząc po swoich znajomych, którzy wyjechali (wymiany studenckie, praca itd), widać, że dochodzą do wniosku, że skoro "jakoś" się dogadują, nie ma potrzeby, by poszerzać swoją wiedzę. Podejrzewam, że wynika to z przekonania, że wiedza sama wpadnie do głowy. A przecież są ludzie, którzy mieszkają wiele lat w jakimś kraju, a ich znajomość języka jest nikła.
    Wyjazdy są wielką szansą, dają mnóstwo możliwości, ale tylko od nas zależy jak z nich skorzystamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ile jest takich osób, które mieszkają już długo w jakimś kraju, a wcale nie mówią dobrze. Nauczyli się tego, co pozwala im się dogadać i na tym ich rozwój się skończył. Czasem to świadomy wybór, ale nierzadko faza spadku motywacji - chcę polepszyć język, ale skoro dogaduję się bez problemu, to nie mogę się zmotywować do dalszej nauki.

      Usuń
  7. Jeszcze do niedawna znaczenie wyjazdu za granicę było na pewno dużo większe niż teraz. Dziś mamy dostęp do wszystkich stacji radiowych świata, możemy oglądać filmy w internecie, rozmawiać na Skypie, itd. Żyć nie umierać. :) Ale od ilu lat tak to wygląda? Pięciu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, teraz to w ogóle uczący się języków żyją w raju :) Pięć lat temu rzeczywiście może nie było tak łatwo znaleźć partnera językowego, ale dostęp do internetu był. Już jakieś 10 lat temu miałam wiele kaset do hiszpańskiego, zawsze znalazł się też jakiś native w Polsce. Dla chcącego nic trudnego, choć bez wątpienia teraz jest o wiele łatwiej. Warto więc korzystać z tego :)

      Usuń
  8. Taki długi komentarz skasowałam... Od nowa!

    Gdy słyszę o bułgarystach, którzy wrócili z stypendium z perfekcyjną znajomością angielskiego, a nie bułgarskiego - płakać się chce. Ciągle nie rozumiem, jak można zmarnować szansę nauczenia się czy podszkolenia tak niszowego języka. Bo angielski można doszlifować wszędzie, bułgarski już nie. Z koleżanką miałam to szczęście, że na nasze stypendium wyjechałyśmy na semestr letni, kiedy już wszyscy stypendyści będący przez semestr zimowy w Płowdiwie wyjechali. Z początku była męka dogadać się z innymi czy zrozumieć wykłady, ćwiczenia. Każdego dnia chciało się wracać do domu z powodu tej językowej katorgi. Na szczęście poskutkowało to tym, że wracając do domu mówiłyśmy - z błędami, ale mówiłyśmy. Co w nauce języka jest dla mnie najważniejszym krokiem, przełamać strach przed mówieniem. Wyjechałam do Bułgarii znając jedynie jakieś podstawowe dialogi, aby poradzić sobie u lekarza czy w sklepie, wracałam do Polski mówiąc i pisząc. Sądzę, że gdybym wtedy nie wyjechała byłabym kolejną bułgarystką z dyplomem, ale z marną pracą i marną znajomością języka. Z tego powodu jestem jak najbardziej za wyjazdami językowymi, szczególnie w tej początkowej fazie. Im później się wyjeżdża, tym jest mniejszy skok w nauce języka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też znam wiele osób, które zmarnowały szansę podszkolenia języka, będąc na Erasmusie w Bułgarii. Duża szkoda, choć najczęściej były to osoby, którym na języku od początku nie zależało.
      Ja po moim pierwszym Erasmusie też widziałam ogromny postęp. Jeśli chodzi o słownictwo i gramatykę, to wiele się nie nauczyłam, ale - ku mojej radości - nie miałam już problemów z mówieniem :)

      Usuń
  9. Jak ktoś nie chce to się nie nauczy choćby nie wiadomo gdzie był. Za granicą jest tylu polaków, polskich sklepów (rownież supermarketow samoobslugowych) wszystko polskie. Ale dla odmiany, jestem na studiach filologicznych i trafila do mojej grupy (zaawansowanej) dziewczyna ktora uczyla sie tylko na polrocznej wymianie erasmus! wiadomo, ze lekko odstawala ale dala rade i drug rok skonczyla z nami ze swietnymi ocenami. Mysle, ze wszystko sie da, trzeba tylko probowac.

    Pozdrawiam serdecznie!
    http://natkak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozostaje mi tylko podpisać się pod Twoją wypowiedzią i wyciągniętymi w niej wnioskami. Póki co otaczam się hiszpańskim w wersji ograniczonej poprzez seriale, radio, prasę i książki, ale wkrótce Erasmus i tam dopiero mam nadzieję zweryfikować swoje umiejętności ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. jakie zdanie na temat język japońskiego? czy warto? czy jest to opłacalne mieszkając w Polsce? jakieś materiały godne polecenia?

    a co z serbskim, jak wrażenia? coś mnie do tego języka ciągnie, nie wiem, może to przez Djokovica, jakoś mam ochotę rozpocząć naukę :) jakieś dobre materiały do nauki? zawsze jakiś język słowiański się przyda :)

    będę wdzięczny za odpowiedź. fajny blog, będę częściej wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o japoński, to niestety nie pomogę - nigdy nie miałam kontaktu z tym językiem. Może tu coś znajdziesz: http://japonskiispolka.blogspot.com/search/label/japo%C5%84ski. Uczyłam się za to serbskiego dwa lata. Korzystaliśmy głównie z podręcznika "Język serbski dla początkujących" M. Duškov, A. Korytowska, I. Sawicka i według mnie jest bardzo dobry. Bardzo lubię serbski, dzięki czterem akcentom, jest bardzo melodyjny, ma też logiczną gramatykę. Polecam :)

      Usuń
  12. Nauka japońskiego przez skype with native speaker! Polecam stronę http://preply.com/pl/skype/japo%C5%84ski-z-native-speakerem Właściwie możesz sama korygować czas zajęć, nie ma sensu chodzić na drogie korepetycje, skoro masz dostępny serwis, kiedy chcesz i gdzie chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  13. No bo seriale i wszystkie inne media pomagają w komunikacji, ale tylko tej prostej. Czasami warto wyszukać poszczególne frazy dla danego zawodu, żeby nie wyjść na zielonego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawy wpis. Generalnie nauka każdego języka jest opłacalna, to inwestycja w siebie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy wpis, jednak uważam, że warto zanim wyjedzie się za granice by lepiej pouczyć się języka obcego, nauczyć się tutaj podstaw chociaż. Ja sam tak zrobiłem, zapisując się do prywatnej szkoły, by móc lepiej wystartować chociaż na początku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Najpiękniejszy język świata

Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje. Mimo to dyskutuje się i to bardzo często. Fakt, że opinie o tym, co piękne czy brzydkie są subiektywne, zupełnie nie przeszkadza w ich wyrażaniu i dyskutowaniu o tym. I jeśli mówimy o języku, filmie czy koniu, a nie czyimś nosie czy dziecku, nic złego w tym nie ma, a może być nawet ciekawie. źródło Konkursy i rankingi piękności organizowane są od lat, i mimo że nie każdy zgadza się z ich wynikami, są osoby, które w ogólnej opinii uznawane są za piękne. Podobnie jest z językami. Mówi się o językach melodyjnych, romantycznych, twardych. Wiele osób za najseksowniejszy język uważa francuski, który określany jest nawet językiem miłości. Wielu miłośników ma też brzmienie języka hiszpańskiego. Też należę do tej grupy. Na pewno duży wpływ na postrzeganie języka ma stosunek do kraju, w którym się nim mówi i ludzi, którzy go zamieszkują. Jedna podróż czy jedno spotkanie może zmienić opinię o języku o 100%. Ciekawa jestem, czy też tak bardzo

Jaki to język? – język turecki

Inny niż większość języków europejskich. J ęzyk, wokół którego krąży wiele mitów.   Wywodzi się z Azji Środkowej, ale swoim wpływem objął całe Bałkany. Turecki. O tym języku opowie Gosia – autorka bloga Rodzynki Sułtańskie – która przygotowała przepełniony praktycznymi informacjami i wieloma ciekawostkami tekst. Zapraszam!  Wybieracie się na wakacje do Turcji i zastanawiacie się, czy warto zacząć się uczyć arabskiego alfabetu, bo przecież to kraj muzułmański, a po angielsku nie mówi nikt? Spokojnie.  Wbrew częstej opinii, w Turcji nie używa się arabskiego alfabetu, a sam turecki ma z arabskim niewiele wspólnego. A robiąc zakupy na bazarze,  dogadasz się za pomocą 5, no, może 10 słów.  Zapraszam na krótki opis języka: co ma wspólnego z węgierskim, a jakie tureckie słowa funkcjonują w języku polskim? A na końcu, mini-survival: pozycja obowiązkowa dla osób, które chcą zwiedzać Stambuł albo nadmorskie kurorty.  Hagia Sophia Podstawowe informacje 1. Grupa języko

Jaki to język? – język serbski

Dzisiaj mam dla Was tekst miłośniczki języka serbskiego, którą miałam przyjemność poznać osobiście. Opowie Wam z pasją i charakterystycznym dla siebie urokiem o tym pięknym języku słowiańskim. Monika studiuje filologię słowiańską i choć serbski to jej największa miłość, zdradza go czasem z bułgarskim. O Bułgarii (i nie tylko) pisze na blogu Bułgaria, naturalnie! 1. Podstawowe informacje Krótko, zwięźle i na temat: serbski to język zaliczający się do grupy języków południowosłowiańskich wraz z chorwackim, czarnogórskim, bośniackim (to wersja poprawna politycznie, tak naprawdę to wszystko jeden język, ale jak rozpadła się Jugosławia, wszyscy zapragnęli mieć własną mowę), słoweńskim, macedońskim i bułgarskim. (Wielu, a właściwie prawie wszyscy Bułgarzy powiedzą, że nie istnieje macedoński, bo to dialekt bułgarskiego, ale nie wierzcie im ślepo. Coś w tym jest, bo gramatykę ma w większości taką samą jak bułgarski, ale leksyka jest już mocno serbska). Mówi się nim oczywiście